W Szczecinie jedna trzecia miasta jest jednocześnie częścią obwodów łowieckich. Także część lasów w Bydgoszczy należy jednocześnie terenem łowieckim. Czy jadąc na rowerową wycieczkę albo idąc na spacer z psem można natknąć się na polowanie?
- Co do zasady nie wyznacza się obwodów łowieckich w granicach administracynych miast. W Bydgoszczy w granicach administracyjnych miasta kawałek lasu jest obwodem łowieckim mniej więcej od ulicy Dąbrowa aż do ulicy Przemysłowców. Natomiast żadnego polującego myśliwego nikt nie ma prawa spotkać w Bydgoskim Parku Przemysłowym, na Osowej Górze, w lasach na Miedzyniu, a także w pobliżu Leśnego Parku Kultury i Wypoczynku - zapewnia Jacek Krzyżanowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Bydgoszcz. - Uważam, że problem jest wyolbrzymiony. Po pierwsze, dlatego, że polowania zbiorowe z nagonką odbywają się tylko między 1 października a 15 stycznia, a więc niedawno się zakończyły. Polować w okolicach i na terenie administracyjnych granic miasta w części obwodu mają prawo tylko dwa koła w moim nadleśnictwie - zorganizowały łącznie sześć takich polowań.
[break]
W mieście niechętnie
Myśliwi niechętnie polują w pobliżu terenów zurbanizowanych, bo takie lasy są bardzo często odwiedzane przez mieszkańców. Polowanie w takim terenie stwarza większe niebezpieczeństwo.
Sylwester Domek, przewodniczący zarządu okręgu Polskiego Związku Łowieckiego w Bydgoszczy, nie wyobraża sobie, żeby w mieście ktokolwiek strzelał do zwierząt.
- Można - w rzadkich uzasadnionych przypadkach, na wniosek starosty - dokonać jedynie odstrzału redukcyjnego, gdy zwierzyna zagraża na przykład infrastrukturze przemysłowej czy mieszkańcom - tłumaczy Sylwester Domek. - Tak dzieje się ze zwierzyną w pobliżu lotniska, bo jej wtargnięcie na płytę mogłoby mieć katastrofalne skutki. Zasadniczo jednak nawet w takich wypadkach nie strzelamy, a odławiamy zwierzęta. Tak jest też z dzikami w Myślęcinku, które wywozimy daleko poza miasto do obwodów, które zgodzą się dziki przyjąć.
Tam gdzie jest broń, istnieje zawsze ryzyko wypadku. Myśliwi o tym wiedzą i wolą nie ryzykować.
- Nie wiem, czy jakikolwiek myśliwy odważyłby się strzelać w mieście, ja na pewno nie. To nie tylko kwestia bezpieczeństwa, ale także swoistego „pijaru” - każdy ma swoją indywidualną wrażliwość, a takie widoki nie są dla wszystkich. Myśliwi wyznają zasadę, że lepiej nie strzelić w ogóle, niż strzelić niebezpiecznie - mówi Jacek Krzyżanowski.
Uwaga, polowanie
Przed sezonem polowań zarząd koła przesyła plan polowań do władz gminy i nadleśnictwa. W dobrym tonie jest też - choć koła nie mają takiego obowiązku - ostrzeganie o odbywającym się polowaniu w formie tabliczek informacyjnych.
Myśliwi polują również indywidualnie, za każdym razem wpisując datę, czas i rejon, w którym będą polować, do specjalnej książki znajdującej się w każdym obwodzie łowieckim.
Łowczy zaznaczają, że w Bydgoszczy i okolicach od kilkudziesięciu lat nie doszło do żadnego poważnego wypadku z udziałem myśliwego na polowaniu.