<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Wiosna za pasem i z nią, jak mówią domowi filozofowie, cała przyroda budzi się do życia. Niestety, także ta upierdliwa.
W ogródku wyszły złożyć mi ukłony krety, w salonie - mrówki, ubóstwiające białe, czyste obrusy. Z mrówkami problem jest mały (większy, niestety, wydatek), bo w każdym markecie ogrodniczym można legalnie kupić proszek do ich uśmiercania, który czyni to skutecznie i, mam nadzieję, nie przysparzając zbędnych cierpień. Kto tam zresztą wie, czy w mikroskopijnej główce mrówki jest miejsce na cierpienie. Z kretami rozprawa jest o niebo trudniejsza, zaś koszty - jeśli ktoś się w rywalizacji zacietrzewi - niebotyczne.
<!** Image 2 align=none alt="Image 168713" sub="Koń to esencja polskości, prawie świętość. A że fajda, potrafi kopnąć i złośliwie ugryźć to jego święte prawo
Fot. Dariusz Bloch">
Specjalnie piszę o „rywalizacji”, nie „walce”, bo oficjalnie kretów się nie zabija, tylko „odstrasza”, „łapie” albo „usypia”. Chętnie bym sprawdził, co się śniło kretowi, który zażył wyprodukowane dla niego przez ludzi środki nasenne, lecz choć żyję w otoczeniu kretów od sześciu lat, nigdy nie udało mi się ani jednego uśpić, złapać czy skutecznie odstraszyć. W każdym razie nigdy nie zdobyłem na to przekonującego dowodu.
<!** reklama>
W naszym zachwycie dla ożywionej przyrody doszliśmy niebezpiecznie blisko do granicy, za którą zaczyna się zdziecinnienie. Z jednej strony, coraz częściej słyszy się o prawdziwych, nieudawanych karach dla zwyrodnialców znęcających się nad zwierzętami. Z drugiej - mocno ostatnio podgrzewane przez dziennikarzy batalie przeciwko psim kupom są niczym mecze naszych futbolistów z Niemcami, stale i sromotnie przegrywane. Jeszcze gorzej wypada próba kontrolowania apetytu na „ostrego” czworonoga. Aż trudno uwierzyć, że w ubiegłym roku w Bydgoszczy wydano tylko jedno pozwolenie na posiadanie psa rasy znajdującej się na liście niebezpiecznych. W naszym niesłychanie tolerancyjnym dla zwierząt i ich ludzkich miłośników społeczeństwie włos z głowy nie spadnie komuś, kto paraduje po ulicy z pięćdziesięciokilogramowym brytanem bez kagańca ani temu, kto takiego brytana spuszcza w lesie ze smyczy, „bo przecież zwierzak musi się gdzieś wybiegać”. Musi? No to, dobry panie, posadź swoje cztery litery na rower, nadepnij na pedały i dotrzymaj kroku swemu pupilowi w pędzie, ale ze smyczą. Potrafimy mądrzyć się, odwożąc dziecko na angielski czy rytmikę, że prawdziwa miłość wymaga poświęceń, to dlaczego nie potrafimy zdobyć się na znacznie mniejsze poświęcenie dla ukochanego Besta czy Azy? Urzędnicy, policja, strażnicy miejscy raczej nas do tych wysiłków nie zmobilizują, bo wolą się zasłonić tłumaczeniem o niedopracowanych przepisach. A to przecież tylko część prawdy. Może i przepisy o zgłaszaniu psów ras niebezpiecznych są niejasne, lecz z rozstrzygnięciem, co jest psią kupą, psem bez kagańca lub bez smyczy nie ma chyba problemu. Ciekaw jestem, kiedy wreszcie do naszej świadomości dotrze, że ktoś spuszczający w parku dużego psa ze smyczy jest niemal tak samo godzien napiętnowania, jak ktoś, kto po pijanemu siada za kierownicą.
*
Znakiem czasu stają się kłopoty z jeszcze jednym umiłowanym przez Polaków gatunkiem zwierząt: końmi. W mojej małej ojczyźnie (Brzoza - Kobylarnia), w odległości od kilkuset metrów do kilku kilometrów od siebie prosperują - sądząc po inwestycjach, wcale nieźle - cztery stadniny. Efektem ubocznym końskiej prosperity są snujący się po okolicy jeźdźcy, których wierzchowce czynią pod siebie to samo, co psy, tylko więcej i na dokładkę doprowadzają psy za ogrodzeniem do nerwowych ataków, objawiających się spazmatycznym szczekaniem. Kto by tam jednak miał cywilną odwagę warknąć coś do dumnej postaci w czako i butach z cholewami. Husaria, ułani, płótna Kossaków - koń to esencja polskości, prawie świętość. A że fajda, potrafi kopnąć i złośliwie ugryźć to jego święte prawo. No i może też bryknąć za bramę - jak opisywane parę dni temu w „Expressie” rumaki z ulicy Lubranieckiej w Bydgoszczy. Glinki, Wyżyny, Wzgórze Wolności to w ogóle romantyczna okolica
- a to chart pomknie ulicą, a to koń wyskoczy.