Stawiać wiatraki czy nie? Z takim pytaniem nakielanie wybrali się z wizytą do największej farmy wiatrowej w kraju.<!** Image 2 align=none alt="Image 202226" sub="Fot. Iwona Matusiak">
Nie milkną głosy w sprawie farm wiatrowych, które mają stanąć na terenie gminy Nakło. Aby przekonać się o korzyściach i zagrożeniach płynących z inwestycji, przedstawiciele zainteresowanych sołectw, Rady Miejskiej i ratusza wybrali się do Margonina, żeby na własne oczy zobaczyć, jak to działa.
Farma w Margoninie
Farma wiatrowa w Margoninie to największa tego typu inwestycja w kraju, jej wielkość to 120 MW, na co składa się 60 siłowni wiatrowych o mocy 2 MW każda. Farma powstawała od lipca do listopada 2009 roku, podczas jej realizacji zatrudnionych było w szczytowym czasie 100 osób. Główne elementy infrastruktury to: 60 fundamentów, 225 km kabli, ok. 40 kilometrów dróg, 25 kilometrów nowej linii energetycznej oraz stacja energetyczna.
Wśród bezpośrednich korzyści dla gminy i mieszkańców wymienia się: modernizację dróg gminnych, budowę nowej stacji energetycznej, w tym poprawę zasilania gminy, odnowienie granic geodezyjnych, roczne opłaty dzierżawy dla około 65 rodzin, a także coroczny podatek od nieruchomości wpłacany do kasy gminy.<!** Image 3 align=none alt="Image 202227" sub="Fot. Iwona Matusiak">
Efekt migotania
Nakielanie najpierw otrzymali garść informacji na temat samych farm wiatrowych oraz pozytywnego wpływu na gminę Margonin, a następnie mogli rozwiać swoje wątpliwości zadając pytania.
Podstawowym problemem było to, czy mieszkańcy obszaru, na którym znajdują się wiatraki skarżą się na jakiekolwiek dolegliwości zdrowotne.
- W kwestii zdrowia nikt nigdy się do nas nie zgłaszał. Problemy były na przykład z odbiorem telewizji w niektórych domach, ale wówczas mieszkańcy zgłaszali się do nas, my przekazywaliśmy problem firmie, która wówczas wykupywała abonament telewizji satelitarnej dla danej rodziny - powiedział Łukasz Marczewski, wiceburmistrz Margonina.
Rozwiano również wątpliwości na temat zwierząt, które miałyby uciekać z danych terenów.
- Zwierzęta były i są. Jesteśmy w stałym kontakcie z kołami łowieckimi i nikt nie zauważył, żeby zwierzyna stąd uciekała - stwierdził Łukasz Marczewski.
- Tutaj jest dużo żurawi i dzików. Wygrzebują wszystko do samych wiatraków, podchodzą, więc na pewno się nie boją - argumentował Henryk Kozłowski, rolnik, który wydzierżawił swoją ziemię pod wiatraki.
Nie brakowało pytań o tzw. efekt migotania, który powodują wiatraki. Trwa on około 9 godzin w ciągu roku, a też zależy od pory roku i prędkości wiatru. Natomiast pomalowanie śmigieł specjalną farbą powoduje, że nie odbijają one promieni słonecznych.
- Jaka powinna być odległość wiatraka od domów? - pytała z kolei Jadwiga Mazur, sołtys Małocina.
- W badaniu odległości podstawowym elementem jest poziom emisji hałasu, a ten zależy od rodzaju zastosowanej turbiny. Jeżeli normy hałasu zostaną przekroczone, to mamy możliwość jego wyciszenia - uspokajał Jerzy Kalinowki, przedstawiciel firmy EDP Renewables.
Firma zapewniła również, że po okresie dzierżawy to ona zajmuje się rekultywacją terenu, beton rozbierany jest do metra głębokości i zasypywany humusem, skutkiem czego ziemia jest ponownie gotowa do uprawy.
Negocjacje i zyski
Dużo czasu poświęcono też samemu podpisywaniu ewentualnych umów. Rolnicy z gminy Nakło chcieli dowiedzieć się, jak umowy są konstruowane, jakie są jej przepisy, ile pieniędzy można się spodziewać za dzierżawę.<!** reklama>
- Trzeba swoje negocjować i umowę dokładnie sprawdzić. Raz do roku otrzymuję pieniądze na konto, około 10 stycznia, najniższa kwota z otrzymywanych to 13 tysięcy, a najwyższa to 50. To zależy, ile kto wydzierżawił placu, drogi. Moi sąsiedzi na nic nie narzekają, nic ich nie boli, a ja jestem zadowolony, że się zdecydowałem - podsumował Henryk Kozłowski. Jednocześnie podkreślił, że bóle głowy mogą mieć ci, którzy z tej okazji nie mogli lub nie chcieli skorzystać.