Olaboga! - nieraz słyszał dorastający Zenek Begier przechadzając się po ulicach rodzinnych Obornik. Nieczęsto spotykany w tamtych latach wzrost robił naprawdę duże wrażenie.
<!** Image 2 align=right alt="Image 117978" sub="W 2006 roku Zenon Begier otrzymał tytuł Sportowca 75-lecia Ziemi Obornickiej Fot. Archiwum rodzinne">Imponującą posturę (202 cm) odziedziczył po rodzicach. Ojciec miał 194 cm, mama 179. Jak całe jego przedwojenne pokolenie (rocznik 1935) życie go nie rozpieszczało. Ale to jest temat na oddzielne opowiadanie. Szybko odnalazł w sobie żyłkę sportową. Zaczynał - jak chyba każdy chłopak - od piłki nożnej. - Już jako dziecko przewyższałem równieśników o głowę - wspomina Zenon Begier. - Dlatego trenerzy wstawiali mnie do bramki. Na moje nieszczęście. W jednym z meczów, a miałem wtedy chyba z czternaście lat, złamałem prawą rękę w stawie łokciowym. Ta kontuzja ciągnęła się za mną przez całą karierę. Gdyby nie ten uraz, myślę, że mógłbym zostać nawet rekordzistą świata.
Nie od razu zdecydował się na lekką atletykę. Wcześniej nachodzili go poznańscy trenerzy koszykówki (Janusz Patrzykont) i boksu (Witold Majchrzycki) i namawiali na uprawianie tych dyscyplin. Pewnie też osiągnąłby w nich sukcesy, ponieważ był wszechstronnie uzdolniony i wyjątkowo sprawny.
<!** reklama>- W 1956 roku upomniała się o mnie armia. Znalazłem się w Kaliszu i pewnego dnia wziąłem udział w mistrzostwach jednostki w rzucie dyskiem i kulą. Wyniki - ponad 28 metrów i 9,99 metra - były bardzo obiecujące. Zakwalifikowałem się do MP wojsk lotniczych w Jeleniej Górze. Tam dysk poszybował już za linię wyznaczającą 38 metr. To mnie przekonało, że mogę w tej dyscyplinie wiele zdziałać - mówi Zenon Begier.
<!** Image 3 align=right alt="Image 117978" sub="Zenon Begier wyróżniał się wśród dyskoboli wzrostem Fot. Archiwum rodzinne">Już jesienią 1956 roku jako jedyny żywiciel rodziny został zwolniony do cywila. Wrócił do Obornik i zaczął samodzielne treningi w zbudowanym przez siebie kole. W tej miejscowości nie było jednak szkoleniowca, który mógłby poprowadzić obiecującego dyskobola. I dlatego zdecydował się na przeprowadzkę do Poznania, gdzie w Warcie trafił w ręce Józefa Dutkiewicza.
Regularnie poprawiał rekordy życiowe. W 1960 roku ze swoim najlepszym wynikiem 55,06 został dostrzeżony przez legendarnego twórcę wunderteamu, Jana Mulaka, który zabrał go na olimpiadę do Rzymu. Trochę w nagrodę, trochę po naukę, bo na świecie już wówczas rzucano znacznie dalej. Skończyło się na czternastym miejscu.
Po igrzyskach w stolicy Włoch coraz częściej zaczął myśleć o zmianie klubu. Sytuacja była prozaiczna. W Warcie nie mógł doprosić się o własne lokum. W 1961 roku po rozmowie z szefem Zawiszy Bydgoszcz, Edmundem Mileckim, wylądował w Bydgoszczy. Tu znalazł idealne jak na tamte czasy warunki do treningu. Nad Brdą mieszka do dziś.
W 1964 roku po raz drugi przywdział strój olimpijczyka. W Tokio był szósty. - Zjadła mnie trema - mówi. - Rzuciłem 57,06 m, a stać mnie było na wynik w granicach 59 m. To by mi dało medal.
Z Japonii najbardziej zapamiętał wielodniową podróż do Polski. Statkiem z Jokohamy do Nachodki w ówczesnym ZSRR, potem pociągiem do Władywostoku, a stąd samolotem via Irkuck i Moskwa do Warszawy.
Osiągnął wiele, był czołowym dyskobolem w kraju i Europie, choć zawsze pozostawał nieco w cieniu Edmunda Piątkowskiego. I dlatego ma na swoim koncie tylko dwa tytuły mistrzów kraju - w 1967 i 1970 r. Po tych ostatnich zawodach na Skrze zapowiedział zakończenie kariery.
Gdy ze stolicy wrócił do Bydgoszczy, Edmund Milecki powiedział mu: - Chłopie, weź się za trenerkę. Jako szkoleniowiec pracował do 1989 roku. Sześciu jego wychowanków miało rekordy życiowe przekraczające granicę 60 m. W sumie jego zawodnicy wywalczyli 88 medali.
Teczka osobowa
Zenon Begier
- Ur. 23 listopada 1935 r. w Obornikach. Dyskobol, zawodnik Warty Poznań i Zawiszy Bydgoszcz.
- Dwukrotny olimpijczyk - w Rzymie (1960) 14. miejsce, w Tokio (1964) - 6. Siódmy na mistrzostwach Europy w 1966 r. Dwukrotny mistrz Polski (1967 i 1970). Rekordzista kraju (1965 r. - 60,49). Rekord życiowy - 60,50.