Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoszcz oczami Amerykanów - komentuje Ewa Czarnowska-Woźniak

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
Kłaniający się publiczności Pan Twardowski - żelazna atrakcja bydgoskiego Śródmieścia
Kłaniający się publiczności Pan Twardowski - żelazna atrakcja bydgoskiego Śródmieścia Archiwum PPG/D.Bloch
Pozwolą Państwo, że choć przebiśniegi wieszczą już wiosnę i Wielkanoc, wrócimy na chwilę do Bożego Narodzenia w Bydgoszczy... Wszystko to za sprawą filmiku, który udostępnił właśnie w mediach społecznościowych Menedżer Starego Miasta i Śródmieścia.

Zobacz wideo: Leonard Pietraszak patronem bydgoskiego Teatru Kameralnego?

od 16 lat

Jest to reportaż ze świątecznej wizyty w Bydgoszczy dwojga amerykańskich youtuberów, znanych jako WITY (WIll i KaTY) Travels. Po wielu szalonych i relacjonowanych w internecie podróżach pary do tak banalnych miejsc jak Karaiby czy Tanzania, w grudniu trafili do Polski i tu zrobiło się jeszcze dziwniej. Bo najpierw w programie były oczywiste oczywistości jak Zakopane czy Kraków, a potem na drodze pojawiło się miasto, które ich zastanowiło:

Czy warto przyjechać do miejsca, o którym większość nie myśli dwa razy?...

Nie mylą się Państwo. Trafili do Bydgoszczy.

Przyjechali w momencie, kiedy skończył się już jarmark bożonarodzeniowy, nad czym bardzo ubolewali, ale okazało się (ojej?), że są tu rzeczy i pomysły, które parę obieżyświatów zza oceanu i tak zachwyciły. Po pierwsze, rzecz jasna, ta dziwna rzeźba „mężczyzny przechodzącego przez rzekę” i jego koleżanki z łukiem z parku. Po drugie, brak dodatkowych opłat za mleko bez laktozy w stylowej kawiarni. Po trzecie, czwarte i piąte - must see: katedra, popisy Pana Twardowskiego i Młyny Rothera. Do tego kupa radości ze zwiedzania Muzeum Brudu, robienia autorskich mydełek oraz odkrycie, że człowiek od rozpracowania Enigmy jest stąd. Numerem jeden tej wizyty mógłby stać się smak zjedzonych w karczmie gołąbków, gdyby nie...

To Cię może zainteresować

Życzliwość. Magiczne słowo, które stało się motywem przewodnim tej wizyty zatytułowanej „Unexpected Day in Poland”. Bo oto globtroterzy trafiają do Bydgoskiego Centrum Informacji i uzyskują tam nie tylko wiedzę, co znaczą otwarte wrota w herbie Bydgoszczy, ale i - na dowód deklarowanej otwartości i serdeczności dla gości - bezpłatną naszywkę z naszym herbem, co youtuberkę Katy doprowadza niemal do ekstazy i konkluzji, że była to najbardziej ekscytująca zmiana podróżniczych planów, jaką mogli sobie wymarzyć. Na dodatek, co jeszcze dziwniejsze, obsłużona nad Brdą po angielsku, co miło zwiększa dostępność rzeczy i skraca dystans między ludźmi, co w spontanicznej podróży już tak oczywiste nie jest...

To też Cię może zainteresować

A zatem, pozachwycałam się zachwytami nad rodzinnym miastem i zrobiło się przesłodko, prawie tak, jak przy bezie z malinami i kawach z kilogramem bitej śmietany, spożywanych ochoczo przez WITY. I wróciłam do swojej rzeczywistości, na poziom całkiem niemagicznego realizmu fordońskiego. I tutejszej lekcji życzliwości oraz dbania o wzajemny komfort bliźnich. Najpierw w podróży tramwajem „spotykam” pańcię z Bajki. Zanim pańcia na tej Bajce wysiądzie, kilkadziesiąt osób ze szczegółami musi usłyszeć, co wieczorem obejrzała w HBO (lubi filmy ALMODEWARA! Ta Penelopa jest taaakaaa ładnaaa). Potem dowie się, że spotkała Bożenkę. I że ona nie wygląda dobrze. Dobrze za to wygląda ta bielizna termiczna, którą można kupić tanio w tym sklepie, co wiesz i wcale nie trzeba jeździć do tamtego, co wiesz...

I, kochana, wracaj już z tych z tych kijków, bo zaczyna się ściemniać.

Zanim mi całkiem pociemniało przed oczami, udało się dotrzeć do przychodni rejonowej. Dotrzeć i zostać na długie minuty przed ladą rejestracji, bo moja znękana mina i płytki oddech pod maseczką nie zrobiły na paniach rejestratorkach i młodej pani doktor (wszystkie bez zasłoniętych twarzy) najmniejszego wrażenia. One musiały sobie coś detalicznie wyjaśnić, a ja musiałam poczekać, aż skończą. Dłuuugo. Taka lekcja pokory przydała się, gdy trafiłam później z odpowiednim kwitem do osiedlowej pracowni medycznej. Pani od aparatury wykazywała się jeszcze bardziej żołnierskim podejściem do „klientów” i wydawała tylko szereg kategorycznych poleceń w bezokolicznikach. Miała chociaż maskę...

Dobrze, że Katy i Willy nie dotarli „unexpected” do Fordonu. Może po prostu łatwiej „być gościem” w naszej Bydzi niż jej stałym lokatorem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo