Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bliźniemu na ratunek"¦

Paweł Antonkiewicz
- W 1912 roku gmina sprzedała trzy gospodarstwa i kupiła sikawkę konną z niezbędnym sprzętem - mówi Kazimierz Białczyk, naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej w Ślesinie.

- W 1912 roku gmina sprzedała trzy gospodarstwa i kupiła sikawkę konną z niezbędnym sprzętem - mówi Kazimierz Białczyk, naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej w Ślesinie.<!** Image 2 align=none alt="Image 189371" sub="fot. archiwum">

Jak zaczęła się stuletnia historia jednostki OSP w Ślesinie?

W 1912 roku gmina sprzedała trzy duże gospodarstwa, a za uzyskane pieniądze zarząd gminy zakupił sikawkę konną z niezbędnym sprzętem. Sołtys Ślesina, Niemiec Ernest Ekiert, powołał osiemnastu ochotników, utworzył obsługę sikawki, która miała zapewnić wsi ochronę przeciwpożarową. Pierwsze zebranie odbyło się 20 czerwca 1912 roku, naczelnikiem został Ekiert, zastępcą Roman Rossa, drugim Leopold Wolnik, a do pełnienia funkcji obsługi sikawki został wybrany Roman Pochowski, mój dziadek.

Naczelnik Niemiec, pozostali Polacy?

Strażacy, nie tylko u nas, tworzyli jedną patriotyczną rodzinę. Jednostki strażackie pełniły w swoich środowiskach wiele niezwykle ważnych funkcji pozapożarniczych. Organizowały amatorskie zespoły teatralne, chóry, orkiestry, urządzały obchody rocznic narodowych. Przede wszystkim kultywowano w nich poczucie bezinteresownej troski o dobro innych, wyrabiano poczucie konieczności poświęcania się dla ogółu. I tak jest do dzisiaj, co zawiera się w ciągle żywym powiedzeniu: Bogu na chwałę, bliźniemu na ratunek.

W 1920 roku Ślesin wrócił do Polski.<!** reklama>

I do razu działalność podjęła straż, która przechodziła różne reorganizacje. W 1931 roku jej prezesem został powstaniec wielkopolski, kapitan Wiktor Rossa, którego potem Niemcy zamordowali w czasie drugiej wojny. W skład ówczesnego zarządu weszli też: Bolesław Kawczyński, Klemens Wolnik, Władysław Łasa, przed wojną prezesem był Jan Sokołowski. Jednostka skupiała 20 członków, którzy propagowali przepisy przeciwpożarowe, organizowali też - aby zdobyć środki na działalność - zabawy, przedstawienia i inne imprezy rozrywkowe.

Czym dysponowali strażacy?

Dopiero w 1935/36 roku wybudowali remizę ze świetlicą, w 1938 powstała wspinalnia. Do budowy remizy przyczynił się Bolesław Kawczyński i wszyscy strażacy. Ta tradycja tworzenia dla siebie jest też ciągle żywa. Obecną remizę i pomieszczenia, w których są Wiejski Dom Kultury i biblioteka, też wybudowali, z pomocą Gromadzkiej Rady Narodowej, w 1964 roku strażacy.

Po wojnie, w 1945 roku, straż w Ślesinie zaczynała od zera.

Okupant wywiózł cały sprzęt, a to co zostało, było uszkodzone. Nie było wystarczającej ilości odzieży ochronnej, mundurów, pasów ani czapek. Na dodatek w 1946 roku huragan zniszczył dwupiętrową wieżę ćwiczeń i suszarnię węży. Powoli jednak jednostka wzbogacała się w nowy sprzęt. W 1948 roku gmina kupiła samochód ciężarowy marki Opel-Blitz i elektryczną syrenę alarmową.

Jak bardzo różni się straż z lat 60. i 70. minionego wieku, którą Pan pamięta, i dzisiejsza?

To niebo i ziemia. Zmieniły się przede wszystkim zadania straży. Kiedyś wzywano ją do pożaru, do których wyjeżdżaliśmy 5-6 razy w roku. Teraz, kiedy dzieje się coś złego: ogień, ale też wypadki drogowe, powodzie, podtopienia& wzywają nas kilkadziesiąt razy. Strażak miał gumowe buty, mundur moro, toporek. Dzisiaj ma ubiór ochronny jak strażak zawodowy, takie same rękawice - para za 160 złotych - buty i dodatkowe wyposażenie. Dawniej wystarczało mu szkolenie przez naczelnika, teraz szkoli się z zawodowcami, a pod okiem naczelnika ćwiczy.

A sprzęt?...

To samo. W latach 70. Mieliśmy żuka i stara 21, teraz trzyletniego mercedesa z pompami o dwa razy większej wydajności, z zestawem hydraulicznym pozwalającym na skuteczną ewakuację osób zagrożonych, sprzęt ochrony dróg oddechowych, zestaw sprzętu medycznego& Jak zawodowcy.

A ilu was jest?

66, w tym 42 z uprawnieniami do udziału w akcjach, w tej liczbie 9 kobiet, 48 członków drużyn młodzieżowych, 6 ratowników medycznych. Od 10 lat na zawodach pożarniczych wystawiamy 6 dziesięcioosobowych drużyn. Jesteśmy włączeni do krajowego systemu ratownictwa. Jako pierwsi w powiecie kupiliśmy esemesowy system powiadamiania strażaków o alarmie.

Pan musiał zostać strażakiem?

Chyba tak. Strażakiem był przecież współzałożyciel straży w Ślesinie, Roman Pochowski, dziadek ze strony mamy, który pełnił funkcje obsługi sikawki. Strażakiem był mój ojciec, a teraz w jednostce są też moi dwaj bracia, Andrzej i Tomasz. Mam też następców. Córka Justyna jest sekretarzem OSP w Ślesinie, a syn Mariusz gospodarzem.

Teczka personalna:

Kazimierz Białczyk, mieszkaniec Ślesina

Z zawodu monter instalacji centralnego ogrzewania, pracownik Komunalnego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Nakle. Członek Ochotniczej Straży Pożarnej od 1974 roku, wnuk, syn, brat, ojciec strażaków, od 1986 roku zastępca naczelnika jednostki w Ślesinie, od 1996 r. jej naczelnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!