Miasto mogłoby otrzymać cenną kolekcję dzieł od starszego wiekiem kolekcjonera. Ale nie otrzyma, bo ten poczuł się potraktowany niepoważnie.
Ostatecznie jego zbiory najprawdopodobniej trafią do Gorzowa, gdzie tego rodzaju oferty traktowane są podobno życzliwiej i poważniej.
<!** reklama left>- Na rynku sztuki pojawił się obraz olejny starej Bydgoszczy. W krótkim czasie zmienił aż trzech właścicieli, ale najpierw został zaoferowany bydgoskiemu muzeum. Osoba, która wystąpiła z ofertą, została potraktowana jak amator bez pojęcia o sztuce. Dzięki temu kupiłem ten obraz znacznie taniej, a sygnatura świadczy o tym, że dzieło przypisać można Aleksandrowi Gierymskiemu - mówi Lech Wierzbicki, bydgoski plastyk i kolekcjoner. - Chwalimy się obrazami o tematyce bydgoskiej, wiszącymi w zagranicznych muzeach, a kiedy na rynku pojawił się taki rarytas, bydgoskie muzeum nie dopuściło do zakupu - dziwi się bydgoszczanin.
- To się kupy nie trzyma - nie owija w bawełnę Zdzisław Hojka, kierownik działu historii w bydgoskim Muzeum Okręgowym im. Leona Wyczółkowskiego.
Tak zdecydowana postawa świadczy o tym, że propozycja zakupu jest tu dobrze znana.
- „Prawdopodobnie” czyni wielką różnicę. Dorabianie legendy do obrazu słabego technicznie, rozmalowanego z fotografii, jest niepoważne. Trzykrotna zmiana właściciela w krótkim czasie też o czymś świadczy. Nikt dobrej pracy się tak łatwo nie pozbywa. Obraz mógłby mieć ewentualnie wartość ikonograficzną, gdyby nie było jego pierwowzoru. Ale pierwowzór jest w naszych zasobach - broni się Zdzisław Hojka.
Lech Wierzbicki jest rozczarowany takim podejściem do sprawy. W jego kolekcji znajduje się wiele bydgostianów, w tym rzeźba z kościoła Świętego Idziego.
- Mam dzieła Kaspara Davida Friedricha, Muncha, Wyspiańskiego, Ernesta Ludwiga Kirchnera. Mam też fotel z herbem rodziny Barberinich, z której pochodził papież Urban VIII. Miałem też Wyczółkowskiego, ale byłem zmuszony sprzedać. Jest tego naprawdę sporo. Rozglądam się właśnie za jakimś małym muzeum, któremu przekażę swoje zbiory, bo w Bydgoszczy nie poznają się na sztuce.
- Bardzo często spotykamy się z propozycjami kupna rozmaitych rzeczy od prywatnych właścicieli. Część z nich jest wręcz humorystyczna, jak oferta zakupu topora z 960 roku, który okazał się XIX-wieczną bronią - mówi Zdzisław Hojka. - Dlatego wolimy kupować ze sprawdzonych źródeł. Tak było podczas aukcji numizmatycznej, podczas której nabyliśmy jedną z najstarszych bydgoskich monet. Jest tylko osiem takich egzemplarzy na świecie - mówi z dumą bydgoski muzealnik.