- Dzięki zniesieniu prac domowych uczniowie będą mieli więcej czasu na utrwalanie wiedzy, przygotowanie się do sprawdzianów, czytanie książek, a także, co bardzo ważne, na realizowanie swoich pasji i odpoczynek - tak tłumaczy ograniczenie zadań domowy minister edukacji Barbara Nowacka.
A ja czytam te wyjaśnienia pani minister i niczym dawny uczniak z oślej ławki, nie rozumiem ni w ząb. Zgadzam się, że w młodszych klasach podstawówki prawdopodobnie można zrezygnować z zadań domowych bez szkody dla rozwoju młodego człowieka. Ale w starszych klasach, zwłaszcza ósmej? Przecież w tej klasie uczniowie stają przed pierwszym poważnym egzaminem w ich życiu. Egzamin ósmoklasisty ma duży wpływ na to, do jakiej szkoły ponadpodstawowej trafią, to zaś może przesądzić, na jaki kierunek studiów i na jakiej uczelni zostaną przyjęci. A to z kolei ma ogromny wpływ na dobrobyt w dorosłym życiu i satysfakcję z niego. Uczeń powinien zatem przystępować do egzaminu ósmoklasisty jak najlepiej przygotowany.
Czy uda się to zrobić bez ślęczenia w domu nad zadaniami?
Pani minister argumentuje, że zniesieniu obowiązkowych zadań domowych uczniowie będą mieć więcej czasu na utrwalanie wiedzy i przygotowanie się do sprawdzianów. Ależ temu właśnie - utrwalaniu wiedzy i przygotowaniu się po sprawdzianów - służy większość zadań domowych!
Weźmy za przykład przedmiot, którego sporo uczniów nie lubi, a przecież jest bardzo ważny. Mam na myśli matematykę. W ósmej klasie na jej naukę w szkole uczeń ma cztery godziny tygodniowo. Dużo to czy w sam raz? To pytanie zadałem dobrej, doświadczonej nauczycielce tego przedmiotu.
- Jeśli przyjąć, że ucznia nie będzie się obciążało zadaniami domowymi, to absolutnie za mało - odpowiedziała.
Następnie poprosiłem panią matematyczkę, by zajrzała do podręcznika dla ósmoklasistów i wymieniła tematy, których jej zdaniem nie da się dobrze nauczyć tylko podczas czterech godzin lekcyjnych w szkole. Wymieniła pięć: 1. Rozwiązywanie równań i nierówności. 2. Działania na pierwiastkach i potęgach. 3. Przekształcanie wyrażeń algebraicznych. 4. Zastosowanie twierdzenia Pitagorasa. 5. Obliczenia procentowe.
Do kogo uczeń i rodzice będą mieli pretensje, jeśli egzamin ósmoklasisty wypadnie słabo? Oczywiście do nauczyciela. Część uczniów, w porę zauważywszy luki w umiejętnościach, poprosi rodziców o korepetycje. A co zrobią ci, których rodziców na taki wydatek nie stać? Prawdopodobnie stracą szansę na dobre życie już na poziomie podstawówki.
Podobne dylematy staną przed nauczyciela i uczniami na lekcjach języka polskiego, których w ósmej klasie jest pięć godzin tygodniowo.
Myślę, że szczególny kłopot mogą mieć z wyćwiczeniem pisemnych form wypowiedzi - na przykład słynnej rozprawki. A umiejętność napisania rozprawki to nic innego, jak umiejętność wyrażenia swoich sądów w sposób klarowny i uporządkowany. Przydaje się to w wielu sytuacjach życiowych i uważam, także na przykładzie studentów dziennikarstwa, że nie da się tego wyćwiczyć na lekcji w 30-osobowej klasie, w której uczniowie pracują w bardzo różnym tempie.
