Gdy Jan III Sobieski zajechał do Bydgoszczy, odpoczywał w gmachu przy ulicy Długiej 22. Teraz relaksują się tu... klienci agencji towarzyskiej.
<!** Image 2 align=right alt="Image 63950" sub="Odnowiony jedynie do wysokości pierwszego piętra front zabytkowej kamienicy przy ul. Długiej wygląda nieco dziwnie. /Fot. Dariusz Bloch">- Kamienica przy Długiej to kawałek historii Bydgoszczy - mówi była jej mieszkanka, która po latach nieobecności zajrzała do naszego miasta. - Jestem zszokowana jej stanem, ona jest po prostu ruiną. A przecież przebywał tu Jan III Sobieski, urodził się wielki malarz Maksymilian Antoni Piotrowski. Pamiętam, że dom ma wielkie piwnice, które sięgają dwóch pięter w głąb ziemi. Zamiast zrobić tutaj coś ciekawego, kamienica się marnuje. W dodatku działa tu jakiś „salon masażu”. Dlaczego miasto nie dba o swoje zabytki?
<!** Image 3 align=right alt="Image 63950" sub="Jednak jeszcze gorzej jest na jej klatce schodowej...">- To faktycznie budynek, który był świadkiem wielu ciekawych wydarzeń. Nocował tu choćby Jan Henryk Dąbrowski, gdy wyzwalał Bydgoszcz spod pruskiego panowania. Wcześniej to samo, napotkawszy burzę w okolicach Fordonu, zrobił król Jan III Sobieski, wraz z królową Marysieńką i swoją świtą - mówi Jerzy Derenda, prezes Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy. - Z naprawdę starych czasów, kiedy obecna ulica Długa łączyła dwie bramy wjazdowe do miasta, pozostały już tylko piwnice. Później kamienica była wielokrotnie przebudowywana, obecny kształt zyskała około 1825 roku.
<!** Image 4 align=right alt="Image 63954" sub="...i na zapleczu obiektu.">Niestety, z restauracją budynku jest ogromny problem. - Nieruchomość położona przy Długiej 22 stanowi współwłasność gminy z prywatnymi właścicielami, którzy mają ponad 10 procent udziałów. Natomiast grunt pod kamienicą jest naszą własnością. Obiektem zarządza Administracja Domów Miejskich - mówi Anna Strzelczyk-Frydrych, z zespołu prasowego Urzędu Miasta. - Jednak przez to, że nie jesteśmy wyłącznym właścicielem, nie możemy prowadzić tam żadnych modernizacji, ani nawet ubiegać się o unijne dotacje. Dopiero, gdy budynek zostanie wpisany do rejestru zabytków, coś się może zmienić. Zadbał o to, na szczęście, Sławoimir Marcysiak, miejski konserwator zabytków. - Papiery zostały złożone do konserwatora wojewódzkiego prawie dwa miesiące temu, sprawa nadal jest w toku - mówi Anna Strzelczyk-Frydrych.