Był to już dziesiąty ranking samorządów dziennika „Rzeczpospolita”. Uznawany jest za miarodajny i niezależny. Jego autorzy wzięli pod uwagę dochody i wydatki na mieszkańca, nakłady na oświatę, opiekę społeczną czy inwestycje, wykorzystywanie funduszy unijnych, a także ocenę finansową miasta.
[break]
Okupujemy rankingowe doły
Bydgoszcz w tym zestawieniu zajęła dalekie, 31. miejsce na 56 sklasyfikowanych miast. Toruń - dla porównania - znalazł się w czołówce, na miejscu 6. To lista miast na prawach powiatu. Toruń zanotował awans o 10 pozycji w stosunku do ubiegłego roku. Bydgoszcz - spadła z 25. miejsca w roku 2012.
„Rzeczpospolita” przyjrzała się m.in. nakładom na największe inwestycje, warte powyżej 50 mln zł. Budowa spalarni za 522 mln złotych pozwoliła naszemu miastu zająć 11. pozycję. I tu znowu wyprzedził nas Toruń ze swym nowym mostem za 693 mln zł. Biorąc pod uwagę wszystkie inwestycje, ujęte w rankingu (Bydgoszcz - pięć, niemal dwa razy mniejszy Toruń - siedem), zajmujemy 8. pozycję, a nasi sąsiedzi są dwa miejsca wyżej.
Niestety, „Rzeczpospolita” nie ujęła w swoim rankingu budowy linii tramwajowej do Fordonu, prowadzonej przez spółkę w całości należącą do miasta. To znacząco osłabiło pozycję Bydgoszczy.
W ostatnim czasie własny ranking opublikowała także samorządowa „Wspólnota”, która zbadała miasta wojewódzkie pod względem zamożności, czyli dochodu na głowę mieszkańca w ujęciu miesięcznym. W nim wypadamy jeszcze gorzej niż w przypadku „Rzeczpospolitej”. W tym zestawieniu nie brano pod uwagę środków unijnych. Wynika z niego, że na przeciętnego bydgoszczanina przypada prawie o 600 zł mniej niż na torunianina.
Dwanaście lat temu Bydgoszcz znalazła się na ostatnim, 18. miejscu. Toruń był pięć oczek wyżej. Najlepszy dla grodu nad Brdą był rok 2008, kiedy wskoczyliśmy na 14. miejsce w kraju pod względem zamożności. Potem, niestety, zaczął się zjazd. W tym roku wróciliśmy na ostatnie miejsce. Toruń jest na 13.
Różnice w zarobkach na szczęście nie są tak drastyczne, choć i tak na naszą niekorzyść. W sektorze przedsiębiorstw w 2012 roku w Bydgoszczy zarabiało się 3255 zł, a w Toruniu - 3394 zł.
Oba miasta od najbogatszych dzieli przepaść. W Katowicach, Warszawie, Gdańsku czy Poznaniu zarobki przekraczają 4000 zł, a w przypadku dwóch pierwszych miast zbliżają się do pułapu 5000 złotych.
Na Unii chcemy się wzbogacić
Zdaniem bydgoskiego ratusza, różnica w dochodach miast wynika z wyższych w Toruniu dochodów majątkowych. Biorą się one w przeważającej mierze z dotacji na realizację inwestycji zarówno ze środków unijnych, jak np. ze źródeł centralnych, np. Ministerstwa Sportu i Turystyki (budowa hali).
- O sposobie podziału środków unijnych na realizację projektów mówiliśmy wielokrotnie zarówno my, jak i bydgoskie media, które niejednokrotnie zwracały uwagę na nieproporcjonalny rozdział tych środków przez Urząd Marszałkowski, biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców obu miast. Ponadto, na różnicę w dochodach wpływa niższa dla Bydgoszczy subwencja oświatowa, która prawdopodobnie wynika z innej struktury demograficznej, a także niższych wpływów do budżetu miasta z tytułu CIT i PIT - mówi Marta Stachowiak, rzecznik prasowy prezydenta Bydgoszczy.
Bydgoszcz chce odwrócić tę tendencję przede wszystkim dzięki środkom unijnym. Miasto zaciska pasa po to, żeby uzyskać wkład własny na realizację projektów w latach 2014-2020. Porozumienie w sprawie ZIT ma zwiększyć udział Bydgoszczy w dotacjach unijnych. Ponadto spore nadzieje na nowe miejsca pracy łączone są z Bydgoskim Parkiem Przemysłowo-Technologicznym.
