Rzecznik Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej „uspokaja” bydgoszczan, że do tego aktu twórczego raczej nie mogło dojść na przystanku, lecz w zajezdni. Odetchnąłem z ulgą. O idiotyzm nie muszę podejrzewać wszystkich tysięcy pasażerów, tłoczących się codziennie do tramwajów, a tylko członków jakiegoś sekretnego komanda graficiarzy.
Skoro jednak ktoś będzie musiał ten napis pracowicie wywabić i skasuje za to okrągłą sumkę od miasta, to może lepiej pieniądze inwestować w zabezpieczenia zajezdni. Wczoraj ktoś coś tam zmalował, a jutro wymontuje lub rozbije.
PRZECZYTAJ:Graficiarze dobrali się do tramwajów z PESY