- Albicla, polska odpowiedź na Facebooka - kilka dni temu na Twitterze reklamował nowy portal Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny Gazety Polskiej Codziennie i prezes spółki Słowo Niezależne, która uruchomiła nowe medium społeczne.
Czy tak jest w istocie? Albicla działa krótko, a już w sieci pojawiły się opinie jej użytkowników, które można zestawić z pierwotnymi deklaracjami twórców serwisu zapewniających o wolności słowa, z jakiej mają korzystać wszyscy "userzy".
Zaczęło się od Bartosza Węglarczyka, redaktora naczelnego Onet.pl, który poinformował, co spotkało go, kiedy założył konto w nowym serwisie. - No niestety, moje konto na Albicla zostało zablokowane po czterech dniach i wrzuceniu dwóch linków do tekstów w Onecie - napisał Węglarczyk w komentarzu na TT.
Podobna sytuacja stała się również udziałem Jakuba Szczęsnego, który informował również o zablokowaniu konta Grzegorza Marczaka, założyciela serwisu Antyweb.
To Cię może też zainteresować
Tymczasem wcześniej o uruchomieniu nowego medium pisała Niezależna.pl (również wydawanej przez spółkę Słowo Niezależne), przedstawiając portal jako Strefę Wolnego Słowa, "który ma być alternatywą dla światowych gigantów społecznościowych. Nie będzie na nim cenzury i blokowania kont, czyli praktyk, które dotychczas obserwowaliśmy m.in. na Facebooku, Twitterze, Instagramie i innych platformach. Jedno z haseł przyświecających naszej inicjatywie brzmi: „All Clear” (ALC), co w języku angielskim oznacza „wszystko jasne."
Po założeniu konta w serwisie i wyświetleniu strony głównej wyświetliły się fake-konta, m.in. Radosława Sikorskiego. Konto jest opatrzone zdjęciem profilowym mężczyzny przypominającego Adolfa Hitlera. W oczy rzuca się też rzekomy profil prezenterki TVN Doroty Wellman, z którego opublikowano wpis: "Dziękuję wszystkim za wsparcie w tych trudnych chwilach! Jak tylko ci delikwenci pojawią się na Albicli, nie zezwolimy na poszerzanie tych faszystowskich, autorytarnych działań. W masie siła!!! Tutaj powiązania Pana Vizira z jednostką SS." To tekst przypisany fotografii Filipa Chajzera trzymającego kartkę z dwiema błyskawicami przypominającymi symbol Strajku Kobiet.
Konta "fejkowe"
- Sądzę, że kluczowa jest tutaj po prostu władza - niezależność od zachodniej platformy, która mogłaby oczekiwać np. usuwania homofobicznych wpisów, czy krytykujących prawa człowieka. Wzorują się na sieci Parler, która jest alt-prawicowym Hyde Parkiem w USA. Zatem owszem, chodzi o ucieczkę przed "cenzurą" FB, ale związek z wolnością słowa jest raczej znikomy - mówi prof. dr hab. Dariusz Jemielniak z Katedry Zarządzania w Społeczeństwie Sieciowym Akademii Leona Koźmińskiego.
Zdaniem badacza społecznego dość czytelne jest, że portal skupia osoby o określonych, często skrajnych poglądach. - Zdecydowanie azyl dla radykałów - i ma to pewną wartość dodaną dla nich. Podobnie jak Grindr jest siecią randkową dla osób poszukujących jednopłciowych partnerów i partnerek na jedną noc, podobnie Albicla służy podbijaniu bębenka pewnych konkretnych sentymentów i fobii.

Zapytaliśmy naukowca, czy utworzenie serwisu może służyć walce o elektorat frakcji politycznej. - Sądzę, że kluczowa jest kontrola - a skoro tak, to oczywiście skutkiem ubocznym władzy nad medium społecznościowym jest nie tylko tworzenie bańki informacyjnej i Hyde Parku, ale także przywilej decydowania o tym, której frakcji dać głos, a której zabrać. Problem w tym, że sieci społecznościowe podlegają prawu Metcalfe'a - w uproszczeniu odnoszą sukces tylko wtedy, kiedy mają krytyczną masę użytkowników - mówi prof. Jemielniak. - Szczerze wątpię, czy Albicla takową zgromadzi, bo nie ma specjalnie wartości dodanej - owszem, dla właściciela daje pełną władzę cenzorską, ale dla użytkowników daje jedynie filtrowanie w określonej bańce światopoglądowej, co jak na razie równie skutecznie robi Facebook, czy Twitter. Chyba, że mówimy o prawie do głoszenia poglądów radykalnie rasistowskich, naruszających prawa człowieka itp., ale wówczas politycy mainstreamu nie zechcą się z tą siecią wiązać.
