Rozumiem jednak, że były przesłanki, by to zrobić. Może było przez nie komuś ciemno lub wilgotno, może pod podłożem rozsadzały jakąś instalację.
Moją opinią kieruje raczej serce, bo pamiętam, ilu lat było trzeba, by z fordońskiego ścierniska wyrosło coś zielonego. Bydgoskie standardy nasadzeń - parytet dwóch nowych w miejsce starego - nie bardzo do mnie przemawiają, bo co mi po dwóch krzakach na najbliższą przyszłość, jak mi ta akacja pod oknem 20 lat rosła, by kwitnąć?...
Inna rzecz, to pewność, że te wycinki są naprawdę uzasadnione. Że trzeba było je zrobić i, jeśli już, to wykonano je rzetelnie i starannie. Tu już piłka leży po stronie urzędników i ważne jest, by nie majstrować za wiele przy przepisach. Tak, by niepotrzebnie nie utrudniać ich roli w opanowywaniu tego zjawiska. Oby ostatnie rozstrzygnięcia formalne takie właśnie były.