Na gasnącą pamięć o Żonie wskazywał we wzruszającym liście do redakcji Jej mąż, zmartwiony, że wraz z jego odejściem zatrze się w mieście Jej imię. Przywołałam w felietonie nazwy i nazwiska ludzi i instytucji, które mogłyby, a nawet kiedyś chciały się tematem zająć. Szczególny apel formułowałam pod adresem Zespołu ds Nazewnictwa Miejskiego. Niestety, nominowani przeze mnie do tego „czelendżu” wciąż milczą.
Jednakże, po publikacji tekstu w mediach społecznościowych, skontaktowała się ze mną pani Aldona Chlewicka - Mączyńska, która poinformowała, że „biblioteka UKW realizuje projekt „Pamięć bydgoszczan”. Jeśli Pan Kuś byłby zainteresowany przekazaniem relacji i digitalizacją zdjęć i dokumentów na własność), to zapraszam. Chętnie zabezpieczymy pamiątki.”
Bardzo, bardzo dziękuję! Pozostając rozżalona biernością innych czynników - nie tym, że „tylko” biblioteka chciała się bydgostianami zainteresować. Biblioteka UKW w moim mniemaniu AŻ dorosła do roli, którą spełniać powinni też inni. Choć może to i dobrze, że po raz kolejny nie padły obietnice bez pokrycia, kurtuazja bez znaczenia? Przyjęłam do wiadomości, gdzie mieszka pamięć o Bydgoszczy.
