W skrócie mówiąc, jej bohater zostaje wkręcony w tryby maszyny sądowo-urzędniczo-prawnej w sposób tak doskonały, że kompletnie nie ma pojęcia, o co chodzi i czemu właściwie jest winny.
Podczas procesu nieuchronnie zbliża się do egzekucji. Mam nieodparte skojarzenia z historią naszej Czytelniczki, która od listopada ubiegłego roku nie bardzo wie, dlaczego dostaje wezwania do zapłaty, a urząd skarbowy wchodzi jej na pensję.
Banalna historia pięciu mandatów wystawionych na jej nazwisko jest źródłem stresu i kłopotów. I jeszcze - na to wygląda - długo będzie.
Ktoś się pod nią podszył podczas kontroli, przeprowadzanych przez pracowników Renomy i przez policjantów. Nasza Czytelniczka nigdy nie jechała bez biletu, nigdy nie ukradła niczego w sklepie, ani nie piła alkoholu w miejscu publicznym.
Czy sąd anuluje policyjne mandaty? Co się stanie z karami Renomy po błędzie komputera?
Najgorsze jest to, że winnych „procesu” nie ma.