[break]
Wygląda na to, że biznes ze sprzedażą alkoholu w sklepach kręci się coraz bardziej. Problem polega na tym, że czasami dochodzi do awantur, wywoływanych przez podpitych klientów. Z tego powodu toruński ratusz zamierza cofnąć pozwolenie na sprzedaż alkoholu jednemu ze sklepów znanej sieci.
Awantur się nie zgłasza
Teoretycznie w Bydgoszczy takiego problemu nie ma. Nikt nie myśli o cofaniu pozwoleń na sprzedaż alkoholu - ani sklepom, ani kawiarniom czy pubom. - W pierwszym półroczu mieliśmy 9 interwencji związanych z piciem pod sklepami - mówi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik bydgoskiej straży miejskiej. - Oczywiście, na pewno mamy też do czynienia z sytuacjami, w których tego rodzaju zajść po prostu się nie zgłasza...
- Obecnie mamy wydane 721 koncesji na sprzedaż alkoholu w obrocie detalicznym, czyli w sklepach, oraz 326 koncesji na sprzedaż napojów alkoholowych w ramach prowadzonej działalności gastronomicznej, czyli w pubach i restauracjach - informuje Marta Stachowiak, rzeczniczka prezydenta miasta. - dodatkowe 31 koncesji dotyczy organizacji przyjęć.
Piwko się nie liczy
Ustalony przez Radę Miasta limit wynosi 550 punktów sprzedaży napojów alkoholowych, zawierających powyżej 4,5 proc. alkoholu - wyjątkiem jednak jest piwo. Ono się nie liczy. To punkty, w których tylko się sprzedaje, a pić można poza miejscem sprzedaży. - Limit jest od kilku lat wykorzystany - mówi Marta Stachowiak - W kolejce jest 17 przedsiębiorców, oczekujących na otrzymanie takiej koncesji.
Żeby było bezpieczniej
Od początku tego roku budżet miasta z koncesji dostał niemałą kasę - z tego tytułu wpłynęło do niego 5.961.707 zł!
Nic dziwnego, że bydgoski ratusz z dużym dystansem podchodzi do decyzji Związku Miasta Polskich sprzed trzech tygodni. Samorządowcy z ZMP podczas obrad w Bydgoszczy uznali, że przepisy dotyczące koncesji trzeba zmienić. Najważniejsze jest to, żeby to gminy decydowały o godzinach otwarcia sklepów z alkoholem. Inicjatorem petycji skierowanej do rządu był prezydent Sopotu.
Jego rzeczniczka, Magdalena Czarzyńska-Jachim, w rozmowie z „Expressem” podkreślała, że chodzi głównie o podniesienie poziomu bezpieczeństwa na ulicach w nocy oraz o przeciwdziałanie alkoholizmowi wśród młodzieży.
Nasz artykuł na ten temat wywołał falę dyskusji. Zdecydowana większość Czytelników poparła pomysł zamykania „nocnych okienek” około godz. 21, część uznała jednak, że zamykanie sklepów doprowadzi do... powstawania melin.
Mówili w Sejmie
Jak się okazuje, bydgoski ratusz w swoim stanowisku nie jest jednoznaczny. - Ograniczając koncesje musimy pamiętać, że limity mogą uderzyć w małych przedsiębiorców - podkreśla Marta Stachowiak. - Być może, bardziej zasadne byłoby ograniczenie dostępności alkoholu na stacjach benzynowych - o takim rozwiązaniu mówiło się głośno jeszcze w ubiegłym roku w Sejmie. Z rozmów z bydgoskimi przedsiębiorcami, prowadzącymi sprzedaż alkoholu, wynika, że największym problemem są młodzi ludzie, którzy chwytają się różnych sposobów, aby kupić alkohol. Robią to, m.in., przez podstawione, pełnoletnie osoby...
