- Gdyby w pobliżu było bajoro z żabami, to inwestycja byłaby wstrzymana. Jednak chodzi o ludzi i nikt się z nami nie liczy - mówi Zbigniew Słomski z Rynarzewa.
Maszt telefonii będzie miał 55 metrów wysokości. Stanie 15 metrów od najbliższego domu. Niemal w centrum Rynarzewa, nad głowami jego mieszkańców.
- Nie chodzi nam o to, aby inwestor zaniechał budowy. Chcemy tylko, aby przeniósł maszt z terenu zabudowanego. To zaledwie 300-500 metrów dalej. Tylko że tam trzeba wybudować dojazd i zasilanie. Dlatego pewnie nie chce - mówi Zbigniew Słomski.
<!** Image 3 align=none alt="Image 185031" sub="Mieszkańcy Rynarzewa chcą, aby inwestor przeniósł maszt z terenu zabudowanego
Fot.: Dariusz Bloch">
Większość mieszkańców Rynarzewa protestuje przeciwko inwestycji. Mają także poparcie radnych gminy. Petycja z ponad trzystoma podpisami trafiła do Starostwa Powiatowego, a także wojewody. Liczą, że te instytucje zablokują inwestycję, bo Urzędowi Gminy to się nie udało. - Po prostu w gminie nie chcą na pomóc, bo przecież dla nich to jest zysk w postaci podatków - komentuje jeden z mieszkańców Rynarzewa.
Po telepręgierzem
Tymczasem pracownicy szubińskiego samorządu rozkładają bezradnie ręce. - Nie możemy nie pozwolić na inwestycję, jeśli spełnione zostały wszystkie warunki. Nawet możemy ponieść karę z tego powodu - tłumaczy Ignacy Pogodziński, burmistrz Szubina.
<!** reklama>Urzędnicy dodają, że inwestycje telekumnikacyjne są jednymi z nielicznych, których nie mogą zablokować. - Wynika to z ustawy. Budujący na przykład zakład musiałby dostarczyć opinie oddziaływania na środowisko. Lobby telekomunikacyjne traktuje nas z góry - skarży się burmistrz.
W gminie Szubin to kolejna budowa masztu, która wzbudza kontrowersje. Tylko w Chomętowie udało się wywalczyć przesunięcie masztu poza teren zabudowany.
- Zgadzam się z tym, że maszty nie powinny być wznoszone w obrębie zabudowy. Z drugiej strony, Rynarzewo, Tur i okolice mają problem z zasięgiem telefonicznym. Jedyne, co nasz urząd może zrobić, to próbować zniechęcić inwestora, przedłużając procedury. To właśnie uczyniliśmy - tłumaczy Ignacy Pogodziński.
Tylko protest do skutku
Petycja mieszkańców Rynarzewa trafiła do starostwa. Mieszkańcy liczą, że za pośrednictwem urzędu trafi również do wojewody.
- Czekamy na rozpatrzenie naszego pisma. Mamy nadzieję, że urzędnicy staną po naszej stronie. Bo jak można nie myśleć o ludziach. Czy musimy dokonać samospalenia, aby ktoś się nami zainteresował? - pyta Zbigniew Słomski.
W szubińskim ratuszu sceptycznie oceniają możliwości wojewody.
- Tę sprawę znamy doskonale. Wojewoda może podważyć decyzję i skierować sprawę do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Jednak na wygraną nie ma szans. Jedynie opóźni to znów budowę. Mieszkańcom Rynarzewa pozostaje tylko protestować. Może inwestor się ugnie - stwierdza burmistrz Szubina.
Zbigniew Słomski ma pękatą teczkę korespondencji z urzędnikami. Nie dopuszcza myśli, że są bezsilni. - Nie zrezygnujemy z dalszych starań. Przecież maszt można wybudować tuż obok - poza osiedlem. Dlaczego inwestycja ma się odbywać bez pytania nas o zgodę? - pyta mieszkaniec Rynarzewa.