- Nie należy jeszcze mówić o zjawisku masowym czy jakiejś pladze. Przynajmniej na razie. Ale faktem jest, że część rodziców zobaczyła w programie „500+” szansę na łatwy zarobek - mówią pracownicy bydgoskich placówek opiekuńczo-wychowawczych.
PRZECZYTAJ:Pokochali swe dzieci dla pięciuset złotych [500 PLUS]
W tej chwili przebywa w nich ok. 150 dzieci. Większość z nich została umieszczona w placówkach z powodu uzależnień rodziców od alkoholu i narkotyków.
Skrajna postać
- Nie mówimy tu o nadużywaniu alkoholu. Z tym boryka się 90 procent rodziców naszych podopiecznych. Mówimy o skrajnej postaci alkoholizmu, w której rodzic porzuca dziecko - tłumaczy Krzysztof Jankowski, dyrektor Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych. Dodaje, że zanim dziecko trafi pod opiekę państwa, rodzicom próbuje się pomóc, otaczając ich siecią wsparcia kuratorów i pracowników socjalnych.
Pozostałe przyczyny związane są - mówiąc ogólnie - z brakiem należytej opieki nad dzieckiem. Konkretnie chodzi o problemy ekonomiczne, niezaradność życiową i coraz częściej także o choroby psychiczne rodziców. W wielu z tych przypadków - jak mówią specjaliści - w tle również pojawia się problem opiekunów z nadużywaniem alkoholu.
Odzyskanie dziecka, które decyzją sądu zostało umieszczone w placówce, nie jest łatwym przedsięwzięciem. Procedurę uruchamia wniosek, który należy złożyć w sądzie rodzinnym. Trzeba go uzasadnić i podać sensowne argumenty, pokazujące sędziemu, że przyczyna umieszczenia dziecka w ośrodku jest już nieaktualna.
Nic się nie zmienia
Następnie sąd rozpoczyna sprawdzanie sytuacji rodziców. Wysyłani są w teren pracownicy socjalni i kuratorzy. Opinię wyraża także dom dziecka.
- W większości przypadków nic się nie zmienia. Nawet jeśli dziecko jest codziennie odwiedzane. Do rana rodzic trzeźwieje i znowu przychodzi - dodaje Krzysztof Jankowski.
Gdy dziecko jest od dawna podopiecznym placówki, przeprowadza się również specjalistyczne badanie z udziałem psychologa, pokazujące, czy więź z rodzicem biologicznym nadal istnieje.