https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

20 złotych przy -20 stopniach

Sławomir Bobbe
Mrozy spowodowały, że każde wypadnięcie kursu z rozkładu jazdy albo spóźnienie autobusu pasażerowie odczuwają szczególnie dotkliwie.

Mrozy spowodowały, że każde wypadnięcie kursu z rozkładu jazdy albo spóźnienie autobusu pasażerowie odczuwają szczególnie dotkliwie.

<!** Image 2 align=right alt="Image 143656" sub="Kiedy temperatura spada poniżej -20 stopni, akumulator w samochodzie odmawia posłuszeństwa. Ratunkiem jest podłączenie klemami niesprawnej baterii do pracującego akumulatora. Jeśli nie można liczyć na sąsiada, zostaje wezwanie... taksówki. Za pomoc w uruchomieniu auta jej kierowca w Bydgoszczy skasuje 20 zł / Fot. Dariusz Bloch">- W ubiegłym tygodniu nie przyjeżdżał autobus linii 93, który spod dworca PKP powinien odjeżdżać przed godziną 15. A kursuje co dwadzieścia minut, w godzinach szczytu co 13 minut - irytuje się nasza Czytelniczka z Fordonu. - Jeżeli jeden autobus nie jedzie, to trzeba czekać na następny nawet 40 minut w wielkim mrozie, a później jechać do Fordonu w wielkim tłoku. Interweniowałam w tej sprawie w MZK, ale dowiedziałam się, że... jest zima.

- Szlag mnie trafia, gdy widzę, że autobus nie przyjeżdza, a kierowca, który akurat kończy kurs, zamiast podjechać po zziębniętych pasażerów, odjeżdża, włączając napis „zjazd do zajezdni” - denerwuje się pan Bogdan, mieszkaniec Osowej Góry. - Kierowca wraca sobie do domu, a ludzie dalej czekają i marzną. A panowie z MZK tak nam zorganizowali kursy linii 71, że niektóre jadą na Niklową, a inne na Rekinową. W ten sposób, gdy wypadnie kurs, czekać na przystanku można i czterdzieści minut w 20 stopniowym mrozie, żeby dojechać na swoją ulicę.

<!** reklama>- Rozumiem naszych pasażerów, ale też proszę o zrozumienie - odpowiada Robert Dziubich, zastępca dyrektora do spraw eksploatacyjnych MZK. - Zimę mamy najostrzejszą od lat. Robimy, co możemy, żeby wszystkie autobusy wyjechały na trasę. Wprowadziliśmy nocne dyżury mechaników i kierowców. Co jakiś czas odpalają autobusy, część wjeżdza do hal. Najstarsze pojazdy, głównie volvo, częściej się psują. Co z tego, że uda się je uruchomić, kiedy po wyjeździe na trasę zamarzają im układy pneumatyczne i nie można zamknąć drzwi. Staramy się kursy, które wypadły, uzupełniać rezerwami, ale nie zawsze uda się pokryć wszystkie ubytki.

Ci, którzy bardziej niż na komunikację liczą na swoje samochody, też bywają rozczarowani. Wtedy dzwonia po taksówkę i... prąd.

- Co dzień po pomoc dzwoni ponad 40 osób, którym auto odmówiło posłuszeństwa. Proszą o prąd. - usłyszeliśmy w MPT „Łuczniczka”. - Wielu naszych taksówkarzy posiada sprzęt, dzięki któremu można odpalić auto. Niektórzy mają w bagażnikach specjalne akumulatory, które podłączają do samochodu klienta. Bywa, że auta trzeba ciągnąć, ale linki też mamy. Odpalenie kosztuje 20 złotych, holowanie drożej, minimum 30 złotych.

Powodów do narzekań nie mają, przynajmniej według kierownictwa PKS, pasażerowie tego przewoźnika. - Poza jednostkowymi wypadkami, autobusy jeżdżą planowo i punktualnie. Jezdnie są czarne, więc dotarcie nawet do odleglych miejscowości nie stanowi dla nas problemu - twierdzi Marek Michalski, kierownik Działu Przewozów Pasażerskich PKS w Bydgoszczy.

Dla PKS-u problemem nie jest bowiem siarczysty mróz, lecz padający śnieg. - Gdy są minusowe temperatury, największym kłopotem jest uruchomienie silnika. Jak to się uda, reszta jest prosta - uważa kierownik. - Cała sztuka w tym, żeby odpaliły. Dlatego ekipy naszych mechaników i techników ciężko pracują, by tak się stało.

Ekipy techniczne PKS nie pozwalają za długo marznąć autobusom, co jakiś czas przepalają silniki. - Zadbaliśmy również szczególnie o układy pneumatyczne i akumulatory, a efekty widać - mówi Marek Michalski.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski