Elektrykami po Bydgoszczy można było przejechać się w lutym i maju tego roku, a także w lipcu i wrześniu 2023 r. MZK w tym czasie sprawdzał pojazdy różnych marek. Jak tłumaczył nam prezes miejskiej spółki, testy są istotne z punkty widzenia przygotowania obsługi autobusu czy zaplecza technicznego. Dają również możliwość zapoznania się z pojazdami przez kierowców.
– Testujemy w Bydgoszczy wiele autobusów elektrycznych i szykujemy się do ich zakupu, ale nie tędy droga. Trendy na rynku wskazują jasno – boom na elektryki mija. Coraz więcej krajów stawia na autobusy wodorowe. Tak jest w Niemczech, USA, krajach Beneluxu czy Francji, gdzie dużo takich pojazdów można było zobaczyć na ostatnich IO w Paryżu – mówi Krzysztof Golec, dziennikarz motoryzacyjny z Bydgoszczy.
– Podstawowy problem z autobusami elektrycznymi to ich zasięg. Wartości, jakie podają producenci nie maja pokrycia w rzeczywistości. Jak ktoś deklaruje, że autobus przejedzie 450 km, to przejeżdża 200-250. Akumulatory po 7-8 latach użytkowania nadają się całkowicie do wymiany, a zakup nowych to właściwie jak kupienie połowy autobusu. Kolejny problem – długość ładowania pojazdów – to zmarnowane kilka godzin. Przyspieszenie procesu jest możliwe, ale ze szkodą dla baterii. Ceny prądu poszły w górę, co odczuli już właściciele aut, a w przypadku komunikacji miejskiej, odczują to pasażerowie – uważa.
– Mamy w Polsce firmy, które produkują autobusy wodorowe, jeżdżą one w niektórych miastach. Ich zasięg jest dłuższy, a czas tankowania to maksymalnie 5-10 minut. Oczywiście potrzebna jest do tego infrastruktura, ale wodór to przyszłość. Koszt zakupu nie jest wyższy niż w przypadku autobusów elektrycznych, jeśli mówimy o porównywalnych firmach, a komfort jazdy podobny – stwierdza Krzysztof Golec.
W pierwszej kolejności elektryki
Temat zakupu przez miasto autobusów wodorowych nie jest nowy, ale dotychczas na planach się kończyło, a konkretnych działań w tym kierunku nie podejmowano. Na tę chwilę bardziej realna jest wizja pojawienia się w najbliższych latach na ulicach Bydgoszczy elektryków.
Zgodnie z zapisami Ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych miasta, których liczba mieszkańców przekracza 50 tys. powinny do 2028 roku posiadać co najmniej 30% pojazdów zero lub niskoemisyjnych w swojej flocie. MZK, wychodząc naprzeciw tym oczekiwaniom, złożyło w ubiegłym roku wniosek o dofinansowanie w trzeciej edycji konkursu „Zielony transport publiczny” organizowanego przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Dotyczy on 11 autobusów elektrycznych (7 przegubowych i 4 krótkich), infrastruktury niezbędnej do ładowania, która pojawiłaby się w zajezdni oraz OZE w postaci fotowoltaiki z pompami ciepła i magazynami energii. Konkurs nie został jeszcze rozstrzygnięty. Czy możliwe jest, aby w Bydgoszczy w kolejnych latach pojawiły się autobusy wodorowe?
– To nie jest zależne tylko od MZK, ale również od polityki miasta. Koszty utrzymania autobusów wodorowych są wysokie. Niemniej jednak, miasto idzie w koncepcję samowystarczalności, budowy farm fotowoltaicznych. Rozmawiamy w kontekście ewentualnie wykorzystania później tej fotowoltaiki do elektrolizerów wodorowych. Być może zamiast magazynowania nadmiarów energii w przyszłości moglibyśmy je wykorzystać w tym celu. To jednak na pewno długotrwały proces – uważa Piotr Bojar, prezes MZK.
– Na razie robię pilotażowe rozpoznanie tematu. Przyglądałem się na miejscu jak tę technologię rozwinięto w Rybniku. Rozmawiałem m.in. o eksploatacji i kosztach związanych z wyborem autobusów wodorowych – dodaje.
