Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwierzenia przy muzyce: Andrzej Brzoska

Magda Jasińska
Andrzej Brzoska wykonuje bardzo rzadki zawód - jest reżyserem dźwięku. Z wykształcenia jest... wiolonczelistą
Andrzej Brzoska wykonuje bardzo rzadki zawód - jest reżyserem dźwięku. Z wykształcenia jest... wiolonczelistą Magdalena Jasińska
Andrzej Brzoska - reżyser dźwięku - nagradzany na wszystkich najważniejszych konkursach radiowych, m.in., Prix Italia, juror wielu konkursów i pedagog.

Kto Pana zakochał w radiu?

Zawód, który wykonuję, jest marzeniem. Zawsze o tym marzyłem, od dzieciństwa. Miałem praktykę dyplomową w orkiestrze Andrzeja Trzaskowskiego i w teatrze Polskiego Radia, i po tej praktyce okazało się, że mogę tu zostać. To w radiu spotkałem takie tuzy jak: Zbigniew Kopalko, Andrzej Rozen, Marek Kulesza i oni mnie jakoś wciągnęli, a ja dałem się, bez oporów.

Radio jest takim miejscem, które wysysa. Pan dał się wciągnąć w wir dźwięku?

To było marzenie pracy nad dźwiękiem. Ja jestem, zgodnie z pierwszym zawodem, wiolonczelistą, ale mnie chodziło o nagrania. Pamiętam takie, które trwały trzy dni i trzy noce, i nikt nie narzekał. Radio rzeczywiście zasysa i wciąga. Po prostu, świat dźwięku jest taki, że trafia do serca i umysłu, i jak się już wgryzie, to trudno się tego pozbyć. To jest coś niematerialnego, w przeciwieństwie do obrazu, który dla mnie jest czymś materialnym i ulotnym. Jak się obrócimy, to już tego obrazu nie ma, a dźwięk będzie zawsze do nas docierał.

Radio nie znosi rutyny. Ma Pan tak wielkie doświadczenie, a cały czas chce się Panu chcieć.

Każde nagranie jest inne. Nie ma dwóch jednakowych nagrań, atmosfer podczas nagrania i taka chęć do pewnej improwizacji, do gotowości, do tworzenia dobrej atmosfery jest niezwykle istotna, i to się nigdy nie nudzi. Postępowanie rutynowe może dotyczyć organizacji nagrania, ale samego nagrania nie, bo przychodzą indywidualności, w związku z tym rutynowe postępowanie może zabić te nagrania. Trzeba od rutyny uciekać. Zawsze możemy podchodzić do podobnego problemu zupełnie inaczej.

Umysł ścisły, ale Pan czuje się chyba humanistą mimo wszystko.

To się łączy. Z jednej strony, ma się do czynienia z nową technologią, ale z drugiej reżyser dźwięku nie korzysta z tych urządzeń na zasadzie obsługi. To jest tak, jakbyśmy powiedzieli, że wiolonczelista obsługuje wiolonczelę. Przecież nie obsługuje jej, a kreatywnie korzysta z tego instrumentu. Podobnie reżyser dźwięku. Powinien stworzyć coś artystycznego. Aktorzy wchodzą do studia i widzą… stół, krzesła, a to trzeba przełożyć na jakiś obraz dźwiękowy.

A kiedy ostatnio trzymał Pan w ręku wiolonczelę?

Bardzo dawno, aż wstyd się przyznać. Wiolonczela jest, usiłowałem swoją miłość przełożyć na dzieci do pewnego momentu. Nie są muzykami zawodowymi, ale słyszę i widzę, że wybór muzyki, której słuchają jest inny niż rówieśników, a to mnie cieszy.

Ale co się dzieje z głową młodego, zdolnego muzyka, który ćwiczy 12 lat w szkole, a potem wybiera inne studia niż instrumentalne?

Miałem bardzo dużo płyt, których słuchałem... Naprawdę, trudno powiedzieć, to było coś we mnie w środku.

Pan i Maciej Drygas otworzyliście radio w Rwandzie.

To było tak, że mój kolega wybitny dokumentalista - Maciej Drygas leciał samolotem i koło niego siedziała niezwykła starsza pani, która opowiadała mu niesamowite historie o pracy z dziećmi niewidomymi. Okazało się, że to była siostra Rafaela Nałęcz, która była dyrektorką ośrodka dla dzieci niewidomych w Rwandzie w Kibeho. Ja później poznałem siostrę i wyobrażam sobie, jak jej opowieści wpłynęły na Maćka. Maciej postanowił, że założymy radiowęzeł, a ja stwierdziłem, że może nie radiowęzeł, a radio. I od tego telefonu się zaczęło. Cała historia trwała trzy lata, bo musieliśmy zgromadzić sprzęt - wyposażenie. Założyliśmy sobie plan, że będzie studio i nadajnik, po prostu prawdziwe radio. Ja się udałem do ówczesnego prezesa Polskiego Radia i gros wyposażenia dało właśnie radio. Ponadto, znaleźliśmy sponsora na komputer, na oprogramowanie i na wysyłkę. Wyszło nam 150 kilogramów sprzętu, który wysłaliśmy do Rwandy, a po kilku miesiącach pojechaliśmy sami, aby to wszystko złożyć i przeszkolić młodzież.

Tam radio źle się kojarzy?

W 1994 roku, jak pamiętamy, doszło do ludobójstwa, w ciągu stu dni systemowo wymordowano milion ludzi maczetami, które przywieziono z Chin. Rok przed ludobójstwem założono radio, w którym siano nienawiść do tego stopnia, że ofiary, które przeżyły mówiły, że mordercy przybiegali z maczetą w jednej ręce, a radiem w drugiej. Chcieliśmy więc to radio odczarować. Przede wszystkim chodziło, żeby ci niewidomi Afrykańczycy mówili sami o sobie. Chcieliśmy też, aby pozostała jakaś dokumentacja z okresu ludobójstwa i zależało nam na aktywacji niewidomych poprzez media.

Zwierzenia przy muzyce

Magdalena Jasińska zaprasza do wysłuchania audycji na antenie Radia PiK w sobotę o godz. 18.05

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!