Pomalowany na różowo parterowy budynek z wysokim podpiwniczeniem. Elewacja świeża. To tu w sobotę wczesnym rankiem 31-letni Marcin Ch. miał oblać swoją żonę, 30-letnią Natalię łatwopalną substancją i podpalić. Około południa pracowali tu jeszcze policyjni kryminalistycy z komendy miejskiej w Bydgoszczy. Robili oględziny miejsca tragedii. Przeszukiwali też mieszkanie.
[break]
Do zdarzenia doszło w kotłowni, przy piecu centralnego ogrzewania. Zastajemy odsunięte w górę wrota do pomieszczenia. Przed nimi pryzma węgla, pojemniki.
- Niczego nie możemy powiedzieć - mówi policjant z napisem „Kryminalistyka” na plecach i wchodzi do budynku.
W tym czasie zatrzymany mężczyzna jest jeszcze przesłuchiwany w Komisariacie Policji w Koronowie. Kobieta zostaje przetransportowana drogą lotniczą do specjalistycznej kliniki w Gryficach w Zachodniopomorskiem.
- Pacjentka ma poparzone 70 procent powierzchni ciała - powie w niedzielę Łukasz Szyntor, rzecznik samodzielnego Publicznego Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Gryficach. - Są to poparzenia 3 i 4 stopnia. Tego typu oparzenia oznaczają niestety wysoki stopień zagrożenia życia.
Sąsiadka państwa Ch. nie zauważyła w sobotni poranek nic niepokojącego. - Wstaliśmy o 8.10, jak zawsze. Zauważyłam samochód policyjny. Dopiero z mediów dowiedzieliśmy się, co się stało. Wcześniej nie zauważyłam niczego niepokojącego, nie słyszałam żadnych kłótni. Bardzo mili ludzie, grzeczni. Mieszkali z dwójką dzieci, dziewczynką i chłopcem. Nie utrzymywaliśmy bliższych kontaktów. Wyglądali na normalną i porządną rodzinę - mówi pani Elżbieta.
Na pytanie, czy pod domem pojawiali się jacyś podejrzani ludzie, na przykład związani z handlem narkotykami zarzeka się: - Ojej, nic nie widziałam…
Na podwórzu uwijają się dwie ubrane na czarno kobiety. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że to osoby z rodziny. Nerwowo reagują na pojawienie się reportera.
- Pożaru pan nie widział? Podpal pan sobie dom, to pan zobaczysz - mówi starsza. Młodsza jest spokojniejsza. - Dzieci są pod opieką rodziny - informuje.
W sobotę przed godziną 6 dyżurny koronowskiej policji otrzymał zgłoszenie, dotyczące krzyków kobiety. Po przybyciu na miejsce funkcjonariusze zastali pogotowie, które udzielało pomocy 30-letniej kobiecie. Zgłaszającym okazał się być 31-letni mąż poszkodowanej. Wstępnie policjanci ustalili, że to on jest odpowiedzialny za podpalenie kobiety. W tym czasie w mieszkaniu spała dwójka ich dzieci (5 i 10 lat).
Zatrzymany 31-latek znajdował się pod wpływem narkotyków - a dokładnie metamfetaminy. Wczoraj usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem usłyszał.