O magii złota i diamentów rozmawiamy z Adamem Karge, złotnikiem, właścicielem działającego w Świeciu od 17 lat renomowanego zakładu jubilerskiego.
O tym, że złoto osiągnęło już swój cenowy pułap mówiono rok temu. Okazuje się, że te prognozy były błędne. Dziś uncja tego kruszcu kosztuje już ponad 1400 dolarów. Co, Pana zdaniem, decyduje o tym zjawisku?
<!** Image 2 align=none alt="Image 161469" sub="Praca na jubilerskim kowadełku z pilnikiem i młoteczkiem w ręku wymaga wielkiej precyzji i ogromnego wyczucia piękna. Na zdjęciu - Adam Karge / Fot. Marek Wojciekiewicz">Od wieków złoto stanowiło dla wielu najpewniejszą lokatę kapitału. Ostatni kryzys, który opanował instytucje bankowe, przypomniał jak iluzoryczną wartością jest wirtualny pieniądz. A złoto to konkret, czy w formie biżuterii, czy też po prostu jako szlachetny metal przetopiony w sztabki.
Jak Pan trafił do tego zawodu, czy nauka trwała bardzo długo?
<!** reklama>Podstawą była trzyletnia szkoła a w niej dwa lata teorii i rok praktykowania w zakładzie złotniczym. Do tego zawodu trzeba mieć określone predyspozycję. Duża sprawność manualna, wyczucie plastyczne, no i benedyktyńska cierpliwość. Wytwarzanie biżuterii odbywa się w dużej mierze bez użycia urządzeń mechanicznych. Oczywiście, mam do dyspozycji specjalną walcarkę, rozciągarkę i prasę, jednak podstawą jest praca z zestawem pilników pod ręką. W Polsce pracujemy głównie w złocie i srebrze. Złoto o próbie 585, które u nas najczęściej występuje, jest trochę trudniejsze w obróbce niż na przykład próby 785 stosowanego przez włoskich jubilerów. Jednak wyroby ze złota o niższej próbie są bardziej odporne na uszkodzenia i matowienie.
Złoto jako metal szlachetny wzbudza często mniej szlachetne emocje. Czy miał Pan w tej mierze jakieś doświadczenia?
Niestety, tak. Dość często pojawiają się u mnie z wypiekami na twarzy ludzie z prośbą o wycenę kupionych okazyjnie złotych monet lub biżuterii. Najczęściej wystarczy rzut oka, bym wiedział, że to marna podróbka. Oczywiście, upewniam się stosując specjalny chemiczny odczynnik. Dobrze jak klient ma jeszcze okazje wycofać się z takiej transakcji. Niestety, na ogół jest już za późno.
Czy biżuteria, którą nosi Pana żona, to pańskie dzieło ?
Oczywiście, że tak. Jednak muszę powiedzieć, że w wykonanie tych precjozów włożyłem tyle samo serca, co w każdy inny wyrób, który wyszedł spod mojej ręki. Tylko takie traktowanie każdego zlecenia daje szanse na stworzenie czegoś naprawdę pięknego.
Czy któreś zlecenie było dla Pana szczególnym wyzwaniem?
Wykonałem kiedyś pierścionek z 24 brylantami. Zleceniodawca był z mojej pracy bardzo zadowolony.