Reprezentacja kucharzy Wojska Polskiego trenuje w Bydgoszczy do Olimpiady Kulinarnej. O złoto powalczą m.in. dziczyzną, kurkami i owocami lasu, ułożonymi na talerzach z jubilerską precyzją.
<!** Image 3 align=none alt="Image 196708" >
W kuchni bydgoskiej Akademii Sztuki Kulinarnej „Qulinario” zapachy już powoli ulatują. Przez całą noc trwała tu próba generalna przed Międzynarodową Olimpiadą Kulinarną w niemieckim Erfurcie. 12 kucharzy, którzy w październiku w kategorii drużyny militarne staną w szranki z armiami całego świata trenuje już od lutego.
<!** reklama>
- To największa, najbardziej prestiżowa impreza dla kucharzy, w której, oprócz wojskowych, startują drużyny narodowe, juniorów do lat 24, regionalne, cukiernicze oraz mistrzowie, specjalizujący się w rzeźbie w owocach, lodzie itp. - tłumaczy Tomasz Welter, trener reprezentacji, szef akademii. - Przygotowujemy się do dwóch konkurencji. W pierwszej zaprezentujemy na tzw. zimnym stole 7 zestawów dań, na które składa się przystawka, danie główne i deser. Każda potrawa musi być inna. Przeobrażamy je maksymalnie, tworząc autorskie przepisy. Kładliśmy duży nacisk na to, aby nie zabrakło polskich akcentów. W użyciu będą dziczyzna, kiszona kapusta, grzyby leśne, owoce lasu, zioła. Wszystko zgodnie z regulaminem podane w nowoczesnych aranżacjach. Jurorzy są bardzo rygorystyczni. Potrafią oglądać potrawy przez szkło powiększające, aby sprawdzać błędy czy bąbelki na żelu. Dlatego to bardzo precyzyjna, prawie jubilerska praca - stwierdza mistrz.
Jury nawet nie degustuje dań. Liczy się wygląd i oryginalny przepis.
Pokazowa babeczka
Smak natomiast jest oceniany w drugiej konkurencji. W tzw. gorącej kuchni wojskowi kucharze będą pracować jak w restauracji, a do przygotowania mają 150 porcji z jednego pokazowego zestawu. Wszystko powstanie na oczach jury i zebranych gości, którzy wezmą udział w imprezie. To właśnie oni przyznają punkty, decydujące o rozdaniu złotych, srebrnych i brązowych medali.
- Na deser podamy babeczkę z dodatkiem japońskiej zielonej herbaty. Na talerzu będzie też mus, czyli delikatna pianeczka o smaku czekoladowym, posypka z suszonych malin w formie kruszonki, chrupiąca szpila z czekolady oraz ganasz, również o smaku czekoladowym, ale z dodatkiem alkoholu co wyostrza smak malin - mówi st. szer. Magdalena Buganik, na co dzień kucharka z Jednostki Wojskowej 2399 Świętoszów, prezentując misternie ułożony przysmak.
Tymczasem w kuchni mistrzowie w bluzach reprezentacji z orzełkiem na piersi pochylają się nad ostatnim daniem głównym - polędwicą wieprzową w otulinie z chleba z dodatkiem pesto. - Zostanie podana z odrobiną purée dyniowego „w towarzystwie ogródka warzywnego” - wyjaśniają.
Na przystawkę do degustacji międzynarodowego jury zostanie podana ryba - diabeł morski z dodatkiem wędzonych papryczek z odrobiną ryżu szafranowego w otulinie porowej z kurkami. Do dzieła sztuki kulinarnej, które raczej nie kojarzą się z wojskową kantyną...
- Chcemy przełamać stereotyp, że kucharz wojskowy to tylko grochówka. W armii też są kucharze artyści - przekonuje Tomasz Welter.
Artyści w wojsku
- Trzeba wprowadzać nowe dania. Na przykład teriny, różnego rodzaju rolady, ryby faszerowane, to są rzeczy, które przy niewielkich kosztach można robić w wojsku - mówi chor. Marek Wójcik, kucharz z 3 Warszawskiej Brygady Obrony Powietrznej.