Zobacz wideo: Jak dokarmiać ptaki, by im pomóc, a nie szkodzić? Radzi ornitolog. Monika Wójcik-Musiał
Tej zimy, ze względu na pandemię, reżim sanitarny i niemożność nocowania w hotelach, duże spływy nie odbyły się. Za to wytrawni kajakarze nieustająco wyprawiają się tak na Brdę, Wdę, Drwęcę, jak i na mniejsze rzeki, tym bardziej, że zima zapewnia niesamowitą frajdę – białe pejzaże, oblodzone brzegi, a czasem całkowicie zamarznięte koryto. Trzeba więc wyjść i ciągnąć swe łódki, bądź odpychać się rzekami.
To też może Cię zainteresować
Czar małych rzek
Bywa, że małymi rzekami można spłynąć tylko o tej porze roku, gdy parowanie wody jest minimalne i utrzymuje się przynajmniej jej średni poziom. To dodatkowa zachęta dla kajakarzy do założenia odpowiednio ciepłego i wodoszczelnego ubioru, i szukania wciąż nowych przygód.
Chociaż bywa, że po trudach wiosłowania, rozgrzani i buchający energią śmiałkowie, zrzucają odzienie i wzorem morsów rzucają się w zimną toń.
Eskimosom podobni
Zimowe kajakarstwo to także hołdowanie tradycji eskimoskich, bowiem właśnie ludy Dalekiej Północy wynalazły kajak i używały go do polowań na foki i morsy oraz do holowania zdobyczy do osad. Określenie „eskimoska”, czyli umiejętność postawienia kajaka po wywrotce do pionu bez opuszczania kokpitu, także wzięło się od Eskimosów.
To też może Cię zainteresować
Na zdjęciach przedstawiamy wrażenia z zimowego pływania z kilku ostatnich lat na rzekach naszego regionu. Wisłę, Brdę i Drwęcę zostawiamy na koniec – najpierw prezentujemy te mniejsze, alfabetycznie. Miłych wrażeń!
