Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ziemi nie da się ominąć. Wypadki w powietrzu

Jarosław Jakubowski
Motolotnie, paralotnie, spadochrony i szybowce pojawiły się na bydgoskim niebie. Niestety, nie wszyscy powietrzni śmiałkowie wiedzą, co robią.

Motolotnie, paralotnie, spadochrony i szybowce pojawiły się na bydgoskim niebie. Niestety, nie wszyscy powietrzni śmiałkowie wiedzą, co robią.

- Sporty lotnicze nie są dla lekkomyślnych. Tu trzeba mieć otwartą głowę. Ziemia nie oddali się ani nie da się jej ominąć - podkreśla Marek Tarczykowski z Białych Błot, który w swoim życiu oddał już blisko 9200 skoków spadochronowych. Główny spadochron nie otworzył mu się 12 razy. Na szczęście, zapasowy nie zawiódł nigdy. Dziś spadochroniarz zajmuje się organizowaniem skoków w tandemie. <!** reklama>

Latem zainteresowanie tego rodzaju przyjemnościami jest zawsze większe. Ludzie kupują skoki w prezentach ślubnych albo po prostu chcą pokonać własny strach. Najmłodsi skoczkowie u Marka Tarczykowskiego to 8-letnie bliźniaki, najstarsze było ponad 70-letnie małżeństwo.

Przed skokiem w tandemie nie trzeba się wiele przygotowywać. Wystarczy umówić się ze spadochroniarzem na chwilę przed wylotem i wysłuchać kilku podstawowych uwag. Starty odbywają się z lotniska Aeroklubu Pomorskiego w Toruniu. Skacze się z wysokości 3-4 tysięcy metrów. Strefa zrzutów jest nad aeroklubem w Toruniu lub Aeroklubem Bydgoskim.

Ostatnia czarna seria wypadków w spadochroniarstwie dotyczyła głównie doświadczonych skoczków. Co zawiniło? Zdaniem Marka Tarczykowskiego, na ogół na tragiczny wypadek składa się suma ludzkich błędów, ponieważ obecnie produkowany sprzęt jest właściwie niezawodny.

Bydgoskie niebo zapełniło się również motolotniami i motoparalotniami, a więc lekkimi statkami powietrznymi, napędzanymi niewielkimi silnikami ze śmigłem pchającym.

Kilka dni temu policję i straż pożarną z naszego regionu postawiło na nogi zawiadomienie o możliwym wypadku motolotniarza lub motoparalotniarza. 4 sierpnia wieczorem kilkoro świadków widziało, jak w okolicy Zamku Bierzgłowskiego zapalił się silnik jednostki. Mimo rzucenia dużych sił na poszukiwania rozbitka (teren patrolował również śmigłowiec), nikogo nie znaleziono. - Poszukiwania zostały przerwane. Są różne domniemania. Pilot mógł tego lotu nigdzie nie zgłaszać, bezpiecznie wylądował i oddalił się. Inne hipotezy mówią o tym, że był to balon meteorologiczny lub świecący lampion. W każdym razie czekamy na informacje pod numerami 997 lub 112 - mówi asp. Mariusz Sierzchuła z biura prasowego KMP w Toruniu.

Rok temu zamieszanie na wieży kontroli lotów Portu Lotniczego w Bydgoszczy wywołał niezidentyfikowany obiekt lecący niebezpiecznie blisko lotniska. Zbliżała się godzina lądowania samolotu, a pilot motoparalotni ani myślał się oddalić. Zawiadomiono policję, która obserwowała intruza. Gdy w końcu wylądował w Myślęcinku, okazało się, że to fotoreporter, który wykonywał zlecenie Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu. - Poza tym incydentem na szczęście nie mieliśmy podobnych zdarzeń - mówi Joanna Sowińska, rzeczniczka PLB.

- Osoby latające na paralotni z napędem obowiązują przepisy prawa. Jeśli lot odbywa się w przestrzeni kontrolowanej, to wymagana jest obustronna łączność paralotniarza i kontrolera. Jeśli lot odbywa się w przestrzeni niekontrolowanej, a paralotniarz go nie zgłosi, to możemy mówić o „ciemnej liczbie” wypadków - stwierdza Krzysztof Jakubowski, szef szkolenia w Aeroklubie Bydgoskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!