Według naszych Czytelników, niemal przez godzinę na skrzyżowaniu ulic Fordońskiej z Łęczycką z sygnalizacją świetlną działy się cuda.
<!** Image 2 align=right alt="Image 147150" sub="Poranne dostrajanie urządzeń sygnalizacyjnych na skrzyżowaniu rozstroiło nerwy niektórych bydgoskich kierowców Fot. Miłosz Sałacińskia">- Nie wiem, jak to się stało, że nie doszło na skrzyżowaniu do żadnego wypadku - mówi pan Dariusz, który jeszcze kilka godzin po całym zamieszaniu nie mógł opanować emocji. - Najpierw dla samochodów jadących z kierunku Fordonu cały czas paliło się czerwone światło. Po wielu minutach czekania kierowcy nie wiedzieli, co robić i po prostu wjeżdżali na skrzyżowanie na czerwonym świetle, nie patrząc na to, że ci z drugiej mają zielone. Zadzwoniłem na policję i poinformowałem o sytuacji na skrzyżowaniu. Zapewniano mnie, że zgłoszenie zostało już wcześniej przyjęte i sprawa zostanie załatwiona. Pytałem, co mam robić w sytuacji, gdy pali się cały czas czerwone. Powiedziano mi, że na skrzyżowanie wjechać nie mogę i mam czekać na zielone - relacjonuje nasz Czytelnik. - Gdy kilkadziesiąt minut później wracałem tą trasą, nadal na skrzyżowaniu działy się cuda. Tym razem oba kierunki miały światło... zielone, na skrzyżowaniu panował chaos.
Po kolejnym telefonie na policję pan Dariusz dowiedział się, że jak mu się coś nie podoba, może złożyć skargę na piśmie.
- Ale to nie jest kwestia tego, czy mnie się podoba czy nie, tylko odpowiedzialności za to, co dzieje się na ulicy. Przecież kilkaset metrów dalej jest siedziba bydgoskiej drogówki. Dlaczego nikt przez tyle czasu nie ruszył się i nie pokierował w tym miejscu ruchem. A gdyby doszło tam do tragedii, to kto wziąłby winę na siebie? - zastanawia się pan Dariusz.
<!** reklama>- Taka praca sygnalizacji była spowodowana zmianą tzw. systemu detekcji kanałowej - sygnalizacja działała na zasadzie pętli i została zmieniona na tzw. wideodetekcję. Od tego momentu kamery rejestrowały ruch i w zależności od sytuacji sterowały pracą świateł. Zakłócenia były wywołane koniecznością dostrojenia urządzeń - zmian programowych w pracy sterownika na skrzyżowaniu - przekazał „Expressowi” Krzysztof Kosiedowski z zespołu prasowego Urzędu Miasta Bydgoszczy.
Do pracy policji zastrzeżeń nie ma Paulina Więcławska z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Około godziny 8.30 dostaliśmy zgłoszenie. Powiadomiliśmy o sytuacji Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej, który jest administratorem drogi. Zgłoszenie o awarii przyjęto. Jednocześnie w ten rejon zostały wysłane dwa patrole policji, które po około 10 minutach dotarły na miejsce - mówi Paulina Więcławska.
Jak to się stało, że kilkaset metrów patrole pokonywały w ciągu 10 minut? - Musiały dojechać z miejsc, w których wykonywały inne czynności służbowe. Na miejscu policjanci stwierdzili, że nie ma konieczności kierowania ruchem.
- Czy oburzenie Czytelnika, który chciał rozmawiać z dyżurnym ruchu o tym, co dzieje się ze skrzyżowaniu, a którego prośba została odrzucona przez pracownika cywilnego infolinii, jest uzasadnione? - Osoba, która przyjmuje zgłoszenia, przeszła odpowiednie szkolenia i zna procedury. Nie wiem, jaka była treść rozmowy, wymagałoby to jej odsłuchania - mówi Paulina Więcławska.
W czasie wystąpienia zaburzeń w działaniu sygnalizacji świetlnej nie doszło, na szczęście, do żadnych stłuczek i kolizji na skrzyżowaniu.