Pierwszy pociąg prywatnej kolei wyruszył z 50-minutowym opóźnieniem. - PKP PR powinny nas uprzedzić, że możemy mieć kłopoty z hamulcami - mówi Maciej Królak, rzecznik PCC Rail/Arriva.
<!** Image 2 align=right alt="Image 70598" sub="Szynobus z bydgoskiej Pesy. - Nie mogliśmy wiedzieć, że takie zestawienie dwóch typów pojazdów blokuje hamulce - mówi rzecznik PCC Rail/Arriva. /Fot. Grzegorz Olkowski">Wczoraj o świcie zgrzytali zębami ludzie na stacjach od Chojnic do Bydgoszczy. Z kolei na stacji Toruń Główny podróżni chcący wyjechać do Grudziądza o 15.46 czekali 45 minut. Prywatna kolej zaprosiła ich na herbatę i ciastka do bufetu, ale nie wszystkim poprawiło to humor. Prawie godzinę tkwili też na dworcu w Grudziądzu ludzie, którzy o 15.42 mieli ruszyć w kierunku Chojnic. Kilka innych kursów Arrivy też odnotowało poślizgi, ale już mniejsze. Jednym słowem: debiut prywatnej kolei się nie udał.
A wszystko zaczęło się o 4.17 w Chojnicach, skąd wyjechać miał premierowy szynobus.
Jedziecie czy nie?
- Przez 50 minut nasza debiutancka załoga krążyła wokół pojazdu i sprawdzała, co się dzieje z układem hamowania, a z dyspozytorni wciąż pytali: „to jedziecie czy nie?” - relacjonuje Maciej Królak. - Nie mogliśmy wiedzieć, że takie zestawienie dwóch typów pojazdów, jakie zastosowaliśmy blokuje hamulce. Wiedziały o tym PKP Przewozy Regionalne, ale się z nami tą wiedzą nie podzieliły...
<!** reklama>- Obwinianie nas za to opóźnienie jest, delikatnie mówiąc, głęboko niestosowne. Tym bardziej że PCC Rail nie przyjęło naszej oferty przeszkolenia pracowników - odpowiada Łukasz Kurpiewski, rzecznik PKP Przewozy Regionalne.
W ostatniej chwili
Wcześniej szynobusy przeszły przeglądy w bazie Toruń-Kluczyki. Podpisano protokoły rozbieżności. Jednak fizyczne przekazanie pojazdów z rąk PKP PR w ręce PCC Rail nastąpiło dopiero w nocy, z soboty na niedzielę. Innej możliwości nie było.
Ci, którzy wsiadali do prywatnej kolei w miarę planowo, narzekali na zimno. - Brrr... - trzęśli się podróżni, wsiadający na dworcu Toruń Główny do niemieckiego wagonu, odprawianego do Brodnicy.
Ośmioma takimi składami PCC Rail/Arriva wzmocniła swój skromny tabór, zanim jej duńskie pojazdy zostaną dopuszczone do użytku przez Urząd Transportu Kolejowego. Niestety, mimo przeróbek, dotyczących także ogrzewania, nie we wszystkich wczoraj było ciepło.
- Potrzebują kilku godzin, by się rozgrzać. Każdego kolejnego dnia będzie lepiej - zapewnia Maciej Królak.
Zimną krew, a nawet uśmiech na twarzy, starali się zachować prezesi PCC Rail i Arrivy oraz Bartosz Nowak, członek Zarządu Województwa. Dziennikarzy zaprosili na spotkanie na Dworcu Głównym w Toruniu na godz. 14.45. Ono także zaczęło się z opóźnieniem („tylko” 15-minutowym). W tym galimatiasie dziwnie zabrzmiały słowa Piotra Rybotyckiego, prezesa PCC Rail.
- Na co mogą liczyć wasi podróżni? - spytał dziennikarz. - Przede wszystkim na to, że na czas dotrą do celu podróży - oświadczył prezes.