Rozmowa z Bolesławem Budą, rolnikiem produkującym żywność naturalną, właścicielem hurtowni ekologicznej „Buda”.
Jakie zmiany pociągnie za sobą zapowiadane wejście na bydgoski rynek dużych sklepów ze zdrową żywnością?
- Markety działają na innej zasadziej niż małe sklepy. To rotacja i obrót, a nasz towar nie sprzedaje się w wielkich ilościach. Bydgoskie supermarkety albo zlikwidowały, albo ograniczyły sprzedaż produktów ze znakiem „eko”. Nie wierzę, że market to dobre rozwiązanie dla takich wyrobów.
Jaką mamy gwarancję, że to, co kupujemy, jest ekologiczne, a nie pochodzi ze zwykłego rynku?
- Każdy towar „eko” musi być przebadany i atestowany. W Polsce jest pięć jednostek, które mogą go certyfikować. Aby produkt otrzymał atest i był naturalny, musi być wytwarzany bez dodatku nawozów sztucznych i innych tego typu „ulepszaczy”. Na produkcie znajduje się informacja o producencie wyrobu, jak i jednostce, która nadała mu atest.
Istnieje przekonanie, że nasze przepisy ograniczają rozwój rolnictwa ekologicznego. Dlaczego?
- Polskie przepisy były bardziej rygorystyczne niż te w Unii Europejskiej. W tej chwili mnóstwo ludzi próbuje je przeskoczyć, powołując się na normy unijne. W Lublinie powstało stowarzyszenie, które certyfikuje produkty o „europejskiej”, obniżonej jakości. Powołane jest przez zachodnie firmy, które chcą wejść na rynek. To one zapewne będą sprzedawane w nowych marketach. Ale i tak większość towarów na półce będzie pochodzić z eksportu, bo w Unii są inne, lżejsze przepisy.
