PRZECZYTAJ:Inwestycje zamiast gruntówek
Pełna chaosu i nieporozumień sesja Rady Miasta Bydgoszczy nie przyniosła żadnych rezultatów - radni oczekiwali, że dowiedzą się czegoś więcej o planach remontu gruntówek od prezydenta, prezydent oczekiwał konkretnych propozycji od radnych, by wiedzieć, z czego ma wykroić budżet, by oszczędzone pieniądze przeznaczyć na drogi osiedlowe. Obie strony pozostały z niczym. O wszystkim zdecyduje sesja budżetowa, która odbędzie się w przyszłym tygodniu.
- Powiedzmy sobie otwarcie, my pieniędzy na gruntówki nie mamy, możemy oszukiwać siebie, żyjąc na kredyt. Albo zwiększymy zadłużenie, albo zwiększymy dochody, innej drogi nie ma - mówił na sesji prezydent Rafał Bruski.
Powiedzmy otwarcie, my pieniędzy na gruntówki nie mamy, możemy oszukiwać sami siebie, żyjąc na kredyt. - Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy
Drogi do pozyskania większych środków i przeznaczenia ich na budowę dróg osiedlowych wskazywał Piotr Tomaszewski, skarbnik miasta. Każda miała swoje plusy i minusy. Skarbnik tłumaczył, że można na przykład sprzedać majątek miasta (w tym Komunalne Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, o ile znalazłby się kupiec). W arsenale dostępnych środków jest również podniesienie stawek podatku od nieruchomości (ale nie do maksymalnych dopuszczalnych limitów) i opłat związanych z rejestracją aut (obecnie niższych niż w sąsiadujących gminach). Mimo to i tak nie wystarczy pieniędzy na program, który - jak chcieli radni - zakłada wydatkowanie 35 milionów złotych rocznie na osiedlówki.
Pomysłów prezydenta bronił Jan Szopiński, wiceprzewodniczący Rady Miasta. - Drugiej szansy na unijne wsparcie już nie będzie. Powinniśmy zrobić wszystko, by zaangażować się w możliwie szerokie ich pozyskanie. Przeznaczanie obecnie własnych pieniędzy na ulice osiedlowe jest zabieraniem możliwości inwestycyjnych miasta. Te inwestycje oznaczają rozwój Bydgoszczy, firm i spadek bezrobocia.