https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zdradzeni w południe

Marek Fabiszewski
Sprawa odwołania meczu Polska - RPA na stadionie Zawiszy, który miał się odbyć 12 października, ma swój ciąg dalszy. Organizatorzy niedoszłego meczu, klub z Gdańskiej oraz K-P ZPN, kontratakują.

Sprawa odwołania meczu Polska - RPA na stadionie Zawiszy, który miał się odbyć 12 października, ma swój ciąg dalszy. Organizatorzy niedoszłego meczu, klub z Gdańskiej oraz K-P ZPN, kontratakują.

<!** Image 3 align=none alt="Image 197002" sub="Eugeniusz Nowak, prezes K-P ZPN, prezezentuje dokumentację przygotowań do meczu z RPA. Towarzyszą mu od prawej: Sebastian Chmara (wiceprezydent Bydgoszczy), Dariusz Bednarek (dyrektor C-WZS Zawisza) oraz Januariusz Stodolny (rzecznik prasowy K-P ZPN). / Fot.: Tymon Markowski">Za odwołaniem tego spotkania stoi wojewoda kujawsko-pomorski Ewa Mes. Swą decyzję z zakazem ogłosiła w miniony wtorek, na godziny przed zakończeniem prac poprawkowych na obiekcie przy ul. Gdańskiej i na 18 dni przed meczem z RPA (w czwartek PZPN podjął decyzję o przeniesieniu meczu na Stadion Narodowy, gdzie 16 października biało-czerwoni rozegrają też mecz eliminacji MŚ 2014 z Anglią).

Z taką decyzją wojewody nie mogą pogodzić się organizatorzy meczu w Bydgoszczy. Wczoraj w siedzibie Kujawsko-Pomorskiego ZPN odbyła się konferencja prasowa. Dlaczego dopiero po trzech dniach?

<!** reklama>- Chcieliśmy mieć wszystkie dokumenty w ręku, włącznie z protokołem z zakończenia prac na obiekcie Zawiszy i naszym odwołaniem od decyzji przesłanym do gabinetu wojewody - tłumaczy prezes Eugeniusz Nowak i przybliża kulisy wydarzeń z wtorku:

- Przed południem odebrałem telefon z gabinetu wojewody z zaproszeniem na spotkanie w związku z meczem. Mimo innych planów, udałem się tam, bo wiadomo, mecz najważniejszy. Jechałem tam z myślą, żeby do końca zabezpieczyć wszystko przed meczem. Byli na tym spotkaniu przedstawiciele klubu, ratusza, policji, straży pożarnej, agencji ochrony SIGMA. Wojewoda zapytała o postęp prac na obiekcie, oprócz mnie nikt się nie wypowiadał, po czym poinformowała, że ona ma inną wiedzę na temat organizacji i zabezpieczenia tego meczu, notatkę policji, której treści jednak nie może przedstawić. Pozwoliłem sobie na ostry komentarz. Byliśmy zdruzgotani. A jeszcze bardziej zdziwieni, gdy półtorej godziny po tym spotkaniu do siedziby związku wpłynął kilkunastostronicowy faks z uzasadnieniem tej decyzji. Jesteśmy godni podziwu, że pani wojewoda ma tak obrotnych urzędników, którym wystarczyło tak niewiele czasu.

Decyzja wojewody jest o tyle dziwna, że została ogłoszona krótko przed spodziewanym zakończeniem prac poprawkowych na obiekcie. Policja miała je odebrać 27 września

- Tym nie mogła się pani wojewoda tłumaczyć. Ani także potencjalną możliwością rozrób z udziałem kibiców Zawiszy - dodaje Eugeniusz Nowak. - Bo to co się wydarzyło podczas pamiętnego finału Pucharu Polski było zaimportowane z trybun Legii i Lecha. Jak długo będzie się ciągnęło za nami to odium? Mecz z RPA był okazją, żeby poprawić ten fałszywy obraz naszego miasta w Polsce, ale pani wojewoda tę szansę nam odebrała.

Sebastian Chmara, zastępca prezydenta Bydgoszczy:

- Uczestniczyłem w wielu spotkaniach u wojewody przed ważnymi imprezami sportowymi w Bydgoszczy i zawsze chodziło o to, aby wspólnie rozwiązywać różne problemy i niedociągnięcia. Nie wykluczam, że gdyby pani wojewoda zażądała, aby płoty przy bieżni miały wysokość czterech metrów, to prezydent Bruski przeznaczyłby pewne środki i w parę dni wykonano by te prace. Tylko, że musimy wiedzieć, czego się od nas oczekuje. A tu mamy zakaz organizacji imprezy na podstawie niejasnych przesłanek i jakichś tajnych notatek.

- My z tego meczu nie zrezygnowaliśmy, zrobiliśmy wszystko, aby odbył się w Bydgoszczy - dodaje Dariusz Bednarek, dyrektor Cywilno-Wojskowego Związku Sportowego Zawisza. - Nawet sami zdecydowaliśmy, że zwiększymi obsadę służb porządkowych z wymaganych 217 osób do 350.

Zorganizowanie meczu na Zawiszy, to koszt 220 tys. złotych. Dla porównania w innym mieście ta kwota wyniosłaby 850 tys. zł. Z kolei koszty poniesione w związku z dodatkowymi pracami na stadionie przy ul. Gdańskiej w Bydgoszczy wyniosły 120 tys. zł.

- Nie musieliśmy wykonywać tych prac przy bramach i kołowrotkach, bo i bez tego stadion spełniał wymogi bezpieczeństwa - wyjaśnia Sebastian Chmara. - Ale nie są to pieniądze wyrzucone w błoto, bo te prace i tak trzeba by wykonać w związku z ewentualnym awansem Zawiszy do ekstraklasy. Ale na to mieliśmy jeszcze czas.

Organizatorzy niedoszłego meczu czekają na odpowiedź wojewody i wtedy podejmą dalsze kroki.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski