W teorii niemal wszystko przemawiało za Zawiszą - Kluczevia jest w tym sezonie zdecydowanie najsłabszym zespołem ligi, który nawet teraz ma mniej punktów niż wycofana z rozgrywek i grająca jedynie jesienią Elana Toruń. "Na papierze" bydgoszczanie byli więc faworytami, ale niektórzy ostrzegali, że ostatnio nasz zespół radzi sobie gorzej (brak zwycięstwa w trzech ostatnich kolejkach i porażka 1:6 ze Świtem Skolwin), więc lekceważyć nie można nawet rywala, który jest już zdegradowany.
Czas pokazał, że Kluczevia faktycznie postawiła się Zawiszy. W pierwszej połowie kibice oglądali cios za cios - wprawdzie już w 12. minucie Piotr Okuniewicz otworzył wynik, ale gospodarze szybko wyrównali. Niewiele później Okuniewicz trafił po raz drugi, ale i tym razem scenariusz się powtórzył - już po kilku minutach ponownie był remis.
Po przerwie wydawało się, że drużyny podzielą się punktami, ale w 89. minucie gola na wagę trzech punktów dla Zawiszy strzelił Kamil Żylski, który wykorzystał rzut karny. Niemal w ostatniej chwili bydgoszczanie zdołali więc wyrwać komplet "oczek" i wracają do siebie z pełną pulą.
Kluczevia Stargard - Zawisza Bydgoszcz 2:3 (2:2)
(22), (32) - Piotr Okuniewicz (12), 26, Kamil Żylski (89 - karny)
Zawisza: Tkaczyk - Maciejewski, Paliwoda, Wędzelewski, Sochań - Mielcarek, Tunkiewicz, Oczkowski, Żyliński, Sochań - Żylski, Okuniewicz
