Wody nie było przy ul. Gdańskiej - od Chocimskiej do Artyleryjskiej. Sama awaria była raczej banalna - w poniedziałek około godziny 17 pękła rura o przekroju 125 mm. Powód? Prawdopodobnie zmęczenie materiału.
[break]
A jednak doszło do poważnych komplikacji, w których rozwiązywanie zaangażowały się liczne służby miejskie, łącznie z Centrum Zarządzania Kryzysowego. Wszystko za sprawą grubego jak ręka kabla w ołowianej obudowie. Zablokował on wodociągowcom dostęp do uszkodzonej rury.
Mieszkańcy byli zbulwersowani, bo nie dość, że zostali pozbawieni bieżącej wody, to jeszcze naprawa ślimaczyła się.
- Od godziny 20 nawet nie zaczęto usuwać awarii, bo nikt nie chce się przyznać, czyj jest kabel energetyczny, biegnący nad pękniętą rurą. Pracownicy wodociągów rozebrali kostkę chodnikową i praca stoi. Natomiast mieszkańcy, w tym starsi ludzie i kobiety z dziećmi, noszą wiadra z wodą. Wszystko przez niekompetencję służb - alarmował we wtorek nasz Czytelnik.
W środę o godz. 21 awaria była usunięta. Tajemnica kabla jednak nadal nie jest rozwiązana. Miejskie instytucje boksują się między sobą, kto odpowiada za usunięcie takiej pamiątki.
- Zrobiliśmy to, co do nas należy. Powiadomiliśmy wszystkich, którzy mogli mieć cokolwiek wspólnego z tym kablem. Przez dłuższy czas nie udało nam się jednak ustalić, do kogo należy, ostatecznie został jednak wycięty i usunięty - mówi Marek Jankowiak, rzecznik prasowy Miejskich Wodociągów i Kanalizacji.
Czy usuwanie awarii musiało trwać aż tak długo? Według Krzysztofa Kosiedowskiego, rzecznika ZDMiKP, gestor sieci wodociągowej mógł bardzo szybko sprawdzić, czy kabel jest czynny (był nieczynny) przy pomocy urządzenia pomiarowego - lokalizatora wskazującego napięcie w kablu.
Wszystko wskazuje na to, że przewód to pamiątka po wojsku. Mógł zostać położony na przełomie lat 60.-70. ubiegłego wieku.
Pozostaje jeszcze naprawa nawierzchni Gdańskiej - niedawno położonej. Mają to zrobić MWiK w porozumieniu z wykonawcą - firmą Skanska, która udzieliła gwarancji na remont nawierzchni ulicy.