https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zakręcony na punkcie Polonii

Pierwsza wizyta w parkingu go przeraziła. Zapamiętał z niej brud i czarną otoczkę. Nic nie zapowiadało, że stanie się pasjonatem czarnego sportu.

Środowe południe. W Operze Nova trwają gorączkowe przygotowania do sylwestrowo-noworocznych koncertów. Co chwilę ktoś wchodzi lub wychodzi. Jarosław Gamszej, główny brygadier sceny, mimo dużego natężenia pracy, specjalnie dla „Expressu Bydgoskiego” i jego Czytelników robi sobie przerwę. I bynajmniej nie po to, by porozmawiać o sztuce.

Wchodzimy na I piętro. W pomieszczeniu zamkniętym dla publiczności, za zgodą dyrektora opery, popierającego różnorodne zainteresowania swoich pracowników, stworzył minimuzeum żużlowej Polonii. To pokłosie wiosennego spotkania z byłymi zawodnikami bydgoskiego klubu, które odbyło się w sąsiadującej z operą restauracji „Maestra”. Jarosław Gamszej przyniósł wówczas z domu pamiątki, które były elementem oprawy tamtej uroczystości.

Kolekcja, która stanowi tylko część zbiorów naszego bohatera, robi spore wrażenie: zdjęcia sprzed lat, połowa trofeów Bolesława Procha przekazana przez Mirkę Lindner [drugą część małżonka zmarłego żużlowca przekazała innemu kolekcjonerowi – red.], plastrony bydgoskiej drużyny, motocykl żużlowy, który występował na deskach opery w Koncertach Sylwestrowych 2015 oraz... manekin w żużlowym rynsztunku z lat 80. To oczko w głowie naszego bohatera.

- Kolekcjonerzy w Anglii tworzą takie postaci. Kiedyś zobaczyłem w internecie i zapragnąłem mieć coś takiego – opowiada Jarosław Gamszej. - Trzy miesiące temu otrzymałem od Krzysztofa Urbana, fotoreportera i żużlowca-amatora skórę z końcówki lat 80. Nie wiedziałem, kto w niej startował. Musiał to być wysoki zawodnik, więc wytypowałem Jacka Gomólskiego i Ryszarda Dołomisiewicza. Poza tym, tylko oni mieli na nogawkach sześć gwiazdek [pozostali pięć – red.]. Robiłem zbliżenia archiwalnych zdjęć i po szwach na ramieniu ustaliłem, że jest to skóra „Dołka”.

- Już wcześniej kupiłem w internecie plastron. Kiedy nałożyłem te dwie rzeczy na manekina, opublikowałem zdjęcie na Facebooku. Od razu zgłosił się do mnie Paweł Bukiej i przekazał swój kask z tamtych lat. Po pewnym czasie, od Mariusza Ziarnika, syna Marka, dostałem gogle. Brakuje jeszcze rękawiczek i butów. Słyszałem, że Tomek Gollob ma stare rzeczy, w których startował. Fajnie by było, gdyby mój manekin miał na sobie elementy stroju najlepszego zawodnika Polonii. To moje marzenie...

Manekin w stroju bydgoskiego żużlowca, choć jeszcze niekompletny, już wzbudził zainteresowanie kolekcjonerów z Wysp.

- Zgłosił się do mnie człowiek z Manchesteru i zaproponował naprawdę dużą kasę. To nie jest jednak na sprzedaż. Za żadne pieniądze! – mówi Gamszej.

Pierwsza wizyta małego Jarka w żużlowym parkingu nie zapowiadała takiej fascynacji czarnym sportem.

- Byłem wtedy przedszkolakiem. Pamiętam, że przeraziła mnie czarna otoczka tego sportu. Pamiętam też, że od Rajmunda Świtały dostałem... czekoladę.

- Nigdy nie myślałem, aby samemu spróbować swoich sił w speedwayu. Po prostu boję się. Kiedyś, jako mały chłopak, jechałem motorowerem „Komar” i zapalił się silnik. Nie zauważyłem tego i dopiero po reakcji przechodniów zorientowałem się, że coś jest nie tak. Bardzo to przeżyłem.

Fascynacja czarnym sportem na dobre zaczęła się 17 marca 1973 roku.

- Przejeżdżałem na rowerze obok stadionu w trakcie trwania zawodów. Jakiś mężczyzna wychodził i zapytał, czy chcę wejść na jego bilet. Skorzystałem z okazji i... połknąłem bakcyla. Zacząłem chodzić na każdy mecz, nie opuszczałem też treningów.

W latach 70. nasz bohater zobaczył na trybunach mężczyznę, który wyjął album ze zdjęciami.

- Bardzo mi się to spodobało. Postanowiłem, że też będę miał coś takiego. Co ciekawe, tego pana spotykam do dziś na osiedlu Leśnym – opowiada Jarosław Gamszej.

Od tego czasu rozpoczęło się kolekcjonowanie. Różnego typu pamiątek jest tak dużo, że potrzebne było wybudowanie specjalnego regału. Zajmuje on całą ścianę w domu bohatera tego artykułu. O samej Polonii jest 6 albumów z setkami zdjęć o łącznej wadze blisko 20 kilogramów!

- Po spotkaniu w restauracji „Maestra” nawiązałem kontakt prawie ze wszystkim starszymi żużlowcami Polonii i ich rodzinami. Oni bardzo mi pomagają, przekazują pamiątki. Dla kilku z nich przygotowałem specjalne albumy. Zmarły nie tak dawno Marian Michaliszyn popłakał się, gdy to zobaczył. Rok temu, w wigilię, album dostał Andrzej Koselski; podobne otrzymali również Zbyszek Bizoń, Paweł Bukiej, Wiesiek Patynek, Władek Bembnista.

Najstarsze pamiątki, które są w posiadaniu Jarosława Gamszeja mają 70 lat.

- Od Marioli Ziarnik, żony zmarłego żużlowca Marka dostałem zdjęcia z lat 40. Mam też wydany przez Polonię skarb kibica z 1958 roku, w którym są składy nie tylko żużlowców, ale też piłkarzy bydgoskiego klubu.

Gamszej kupuje pamiątki na licytacjach, wymienia się z kolekcjonerami z Anglii, Australii czy Nowej Zelandii.

Ma też liczne kontakty z byłymi żużlowcami. Wśród nich są m.in.: Amerykanin Scott Autrey (startował w 1975 roku w Bydgoszczy w finale eliminacji do IMŚ), Doug Wyer (brał udział w towarzyskim meczu Polska – Anglia na Polonii w 1975) czy Brytyjczyk Dave Morton, brat Chrisa.

Czy jest coś o czym szczególnie marzy Jarosław Gamszej?

- Chciałbym mieć wszystkie plastrony Polonii, aktualnie posiadam 6 oryginalnych [najstarszy z 1984 roku] i brakuje mi tych z lat 60. i 70. Aby wypełnić tę lukę wykonałem repliki czterech pierwszych plastronów. Wierzę, że gdzieś się zachowały. Być może ludzie nie wiedzą, co trzymają w piwnicach – opowiada. - Jestem samozwańczym badaczem gryfa. Po raz pierwszy na plastronie pojawił się on w 1957 roku. Przeanalizowałem, jak zmieniał się na przestrzeni lat. Niestety, w ostatnich latach tracił na znaczeniu i stawał się coraz mniejszy. Przed sezonem 2015 byłem u ówczesnego prezesa Andrzeja Polkowskiego i przedstawiłem mu wyniki moich badań. Spodobało mu się to. Wykonałem projekt i w tym roku nasi żużlowcy startowali z „moim” gryfem na piersi. Był on już godnych rozmiarów.

Jest szansa, że kolekcja naszego bohatera wkrótce zaprezentowana zostanie wszystkim sympatykom żużla.

- Chcę się spotkać z Władysławem Gollobem, który posiada stare motocykle i zaproponować organizację wystawy przed trybuną główną w trakcie jednego z meczów. Chciałbym do tego projektu zaangażować też Piotrka Galczewskiego, byłego zawodnika Polonii, który ma osiem starych maszyn. Jego dziadek w latach 60. jeździł w naszym klubie i Piotr trzyma w szafie oryginalny, dwuczęściowy kombinezon z tamtych czasów. Musimy wyjść z naszymi pamiątkami do ludzi! - kończy Jarosław Gamszej.

Naszego bohatera można znaleźć na Facebooku wpisując „Karlof Karlof”.

- Jestem wielkim fanem pierwszej wersji filmu o Frankensteinie z 1931 roku, w którym tytułową rolę zagrał angielski aktor William Pratt, występujący pod pseudonimem scenicznym Boris Karloff - tłumaczy Gamszej.

Nasz bohater prowadzi też dwa ciekawe profile na FB: Henryk Glucklich - legendarny żużlowiec Polonii Bydgoszcz oraz Pamięć o Bolesławie Prochu.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

z
zef
długo nad tym myślałeś... też nie jestem delikatne zachwycony dokonaniami prezydenta w sprawie naszego klubu, ale nie wpisujmy się w demagogiczną poetykę pewnej partii bardzo popieraną na wschodzie Polski
a
agerman
Bo nazwa klubu ze sportowej to...Polonia. Polonia to w przetłumaczeniu...Polska! Bruski jest z platformy która trzyma z Niemcami dlatego niszczy Polonie (Polskę). Gdyby Polonia miała nazwę: Germania Bydgoszcz to Bruski by dbał o ten klub i jej stadion...
t
tom
Na Polonii powinny być zmodernizowane trybuny a pod nimi zrobione muzeum Polonii Bydgoszcz! Szkoda że w Bydgoszczy mamy prezydenta co nie dba o tak zasłużony klub i doprowadził stadion na sportowej do ruiny...
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski