Podający się za komornika asesor Janusz Ch. i udający asesora Krzysztof R. - kierowca z tej samej kancelarii komorniczej wpadli w zeszły czwartek na bydgoskim Miedzyniu.
<!** Image 2 align=right alt="Image 70456" sub="Kamera CBA zarejestrowała moment zatrzymania Janusza Ch. i Krzysztofa R. (to ten na zdjęciu). Spod pazuchy jego płaszcza agenci wyciągają pliki banknotów / Fot. CBA">Przyjęli 60 tys. zł łapówki od Mariusza F. w zamian za odstąpienie od egzekucji ich majątku oraz „ochronę” przed kolejnymi zajęciami. Propozycja padła w pażdzierniku. Janusz Ch zażądał od F. 90 tys. zł łapówki i dał mu miesiąc na zebranie pieniędzy. Ten powiadomił CBA. Agenci przygotowali zasadzkę, którą zarejestrowano kamerą. W Internecie na stronie www.cba.gov. pl. można zobaczyć film z zatrzymania obu panów.
Zarejestrowano także moment wyciągania zza pazuchy pieniędzy. Sześciu pakietów, po 10 tysięcy zł każdy, bo tyle udało się zebrać. Łapówkarze nie grymasili. Zgodzili się zaczekać na drugą ratę. Chcieli odjechać, gdy ich auto otoczyli agenci CBA. Zatrzymani nie mogli się tłumaczyć, że egzekwowali dług, bo... „zapomnieli” wystawić panu F. pokwitowania.
<!** reklama>- To, że ci panowie od dawna tak działali, jest tajemnicą poliszynela - informują nas Czytelnicy, nie zdradzając szczegółów, które dotyczą ich spraw. Tylko Małgorzata, ofiara Krzysztofa R., ma odwagę wyrzucić z siebie to, o czym do tej pory milczała. - Wyrządził mi krzywdę, o której zapomnieć nie potrafię, ale świadomość, że spotkało go w końcu to, na co zasłużył, powoduje, że jest mi lżej - mówi. I kontynuuje opowieść o szantażyście:
- Nie udało mu się wyciagnąć od mojej mamy numeru mojej komórki, więc zastosował fortel. Zostawił mi wiadomość na kartce: Proszę przyjść do kancelarii komorniczej - napisał, a zamiast adresu zostawił numer swojego telefonu komórkowego. - Zadzwoniłam i już miał mój numer - wspomina Małgosia. Twierdzi, że R., który przedstawiał się jej jako komornik, nie bawił się w konwenanse. - Propozycja seksu w zamian za odroczenie licytacji padła już przy pierwszej rozmowie. Spotkaliśmy się w kancelarii rewiru I. Okazało się, że bardzo dużo o mnie wie. To, że jestem bez pracy, mam małe dzieci i ukryłam przed mężem debet. „Parę razy się ze mną spotkasz, nic ci nie ubędzie” kusił i opowiadał, jak załatwi, żeby licytacji nie było. Nękał ją, przysyłając lubieżne SMS-y. - Obleśny, zboczony facet - wzdryga się na ich wspomnienie. - Przecież mógłby być moim ojcem!
Pamięta i taki jego SMS: „ Napisz, co chciałabyś ze mną robić”. - Myślę, że na wszelki wypadek chciał mieć alibi, że to ja go nagabuję - ocenia. Kiedy zmieniła telefon, przyjeżdżał pod jej dom. - Gdy podjęłam pracę, by spłacić dług i tam mnie nachodził. Próbował dotykać. A w końcu postawił sprawę ostro: „godzisz się na seks, albo natychmniast licytacja” - wspomina przełomowy moment.
To przesądziło, że o długu i egzekucji powiadomiła męża. Wziął pożyczkę w pracy i spłacił dług. - Niedawno widziałam, jak R. czekał na parkingu jednego z osiedli - wspomina Małgosia - a potem do jego auta wsiadała młoda dziewczyna.
Prokurator Zbigniew Niemczyk, naczelnik Biura do Spraw Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej mówi: - Januszowi Ch. i Krzysztofowi R. przedstawiliśmy zarzuty: żądania korzyści majątkowej: 90 tys. zł i przyjęcia 60 tys. zł. w zamian za obietnicę umorzenia komorniczej egzekucji. Obaj panowie złożyli wyjaśnienia. Grozi im kara od roku do 10 lat pozbawienia wolności. Sąd zdecydował o 3-miesięcznym areszcie, by zapobiec mataczeniu. Śledztwo ma charakter rozwojowy. Po przeszukaniu w domach podejrzanych i kancelarii komorniczej zabezpieczyliśmy liczne dowody. Nie wykluczamy kolejnych zatrzymań.
