Zobacz wideo: Takie są kary dla pijanych kierowców
Wyrokiem, który zapadł we wtorek w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy Artur M. został skazany na 25 lat pozbawienia wolności. W swojej mowie procesowej prokurator Adam Lis z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ wnosił, by oskarżony mógł się ubiegać o przedterminowe zwolnienie nie wcześniej, niż po 20 latach odbywania wyroku.
To Cię może też zainteresować
Sąd uznał, że takie obwarowanie orzeczenia nie jest konieczne, nie miał jednak wątpliwości, że tylko długoletnia izolacja M. w zakładzie karnym uchroni społeczeństwo od czynów, których ten mógłby się dopuścić na wolności. Już wcześniej, w trakcie procesu, przed wydaniem decyzji w sprawie przedłużenia M. tymczasowego aresztowania sąd podkreślał, iż istnieje prawdopodobieństwo, że oskarżony na wolności dopuściłby się czynu karalnego.
- Dopuszczał się coraz poważniejszych przestępstw, aż popełnił czyn nieodwracalny - uzasadniał wyrok sędzia Andrzej Bauza. - Oskarżony był wcześniej skazywany siedmioktornie, a ostatnim wyrokiem skazano go za siedem przestępstw.
41-letni Artur M. przyznał się do zarzucanego mu czynu. Przypomnijmy, że proces rozpoczął się w styczniu i dotyczył zbrodni popełnionej 1 kwietnia 2020 roku. Tamtej nocy bydgoszczanie widzieli w rejonie, w którym doszło do zabójstwa policjantów (mundurowych i w cywilu). Do jednego z nich podeszli nawet kryminalni i mieli pytać go: "czy nie widział kogoś z siekierą?".
- Policjanci pracowali w kamienicy przy Mickiewicza. Trwały czynności do późnych godzin nocnych - potwierdzała Lidia Kowalska z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy, kiedy zbieraliśmy informacje do tej sprawy.
Z początku śledczy mieli problem w ustaleniu motywu zbrodni. Utrzymywano, że sprawca i ofiara nie znali się. W toku śledztwa ustalono, iż Artur M. pomieszkiwał "na dziko" w kamienicy przy al. Mickiewicza w Bydgoszczy, w której jego przyszła ofiara, 71-letni mężczyzna, pracował jako stróż-dozorca.
Zabił w warunkach recydywy
- M. został przyłapany, kiedy nocował w tym budynku. Zamiast uciec, zaatakował dozorcę - mówi prok. Lis.
Artur M. zamordował 71-latka w warunkach recydywy. Ostatnim wyrokiem skazano go na 8 lat więzienia. Wymierzona mu kara była wtedy konsekwencją, między innymi aktu rozbójniczego, którego się dopuścił. Wcześniej był karany również za rozboje, ale i za podpalenie. Sąd skazując go za zabójstwo zwolnił go z zapłaty kosztów procesu, zaznaczając, iż podsądny i tak - z uwagi na brak jakichkolwiek dochodów - nie byłby w stanie wywiązać się z tego obowiązku.
Wyrok jest nieprawomocny. Obrońca M., adwokat Łukasz Kaczanowski jeszcze przed wydaniem przez sąd orzeczenia, prosił o "sprawiedliwy wyrok". Prawnik już zapowiada, że na pewno od tego wyroku zostanie złożona apelacja. Zaznacza jednak, że najpierw musi zapoznać się z treścią pisemnego uzasadnienia werdyktu sądu i naradzić z klientem. Sąd zdecydował o przedłużeniu skazanemu aresztu. Wnosił o to zarówno prokurator, jak i syn ofiary zabójstwa, który w tej sprawie występuje jako oskarżyciel posiłkowy. Sam Artur M. oświadczył, że nie sprzeciwia się przedłużeniu aresztu.
