<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/blazejewski_krzysztof.jpg" >Każde miasto ma co najmniej dwa oblicza. Jedno możemy obserwować na zewnątrz, drugie - skrywane jest za grubymi nieraz murami i dostępne jest tylko dla stałych mieszkańców.
Jeszcze nie tak dawno mieszkanie w centrum dużego miasta, w kamienicy, zdawało się być przedmiotem pożądania, kiedy stworzyła się możliwość ucieczki od monotonii peerelowskich blokowisk. Ci, którzy tej wizji ulegli, dziś zapewne żałują. Świadczy o tym wyludnianie się nie tylko głównych ulic, ale i całego śródmieścia. Jeśli tylko podniesiemy wzrok ponad poziom parteru, dojrzymy kartki „na sprzedaż”, nadtłuczone szyby, brak firanek i innych objawów świadczących o stałej czyjejś obecności.<!** reklama>
Nie można się temu dziwić. Brak środków na remonty, koszty ogrzewania, uliczny hałas i kurz... Kiedyś, w czasach PRL-owskiego głodu mieszkaniowego pustostany były tropione przez specjalne komisje. Dziś, choć przybywa ich nieustannie, nikogo już nie interesują.
To tam znajdują swoją przystań krążący po mieście bezustannie tzw. bezdomni, których latem na ulicach zawsze widać o wiele więcej niż zimą. To tam, za grubymi murami, w nieogrzewanych, zrujnowanych i zaśmieconych budynkach toczy się drugie życie miasta. Życie tych, którzy upodobali sobie ten typ i rodzaj istnienia. To także tam rozgrywają się różne dramaty, plączą się i krzyżują ludzkie losy i postępki. Tylko czasem wydobywane są na wierzch, zwłaszcza kiedy dojdzie do tragedii, jak przy ul. Kaszubskiej. A potem wszystko wraca do normy... Do następnego razu.