Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z magazynu do "žWatykanu"

Marek Wojciekiewicz
O ciężkiej pracy w warunkach bardzo szkodliwych i jeszcze cięższej doli bezrobotnego rozmawiamy z Henrykiem Kutowskim, naszym Czytelnikiem, który właśnie znalazł pracę.

O ciężkiej pracy w warunkach bardzo szkodliwych i jeszcze cięższej doli bezrobotnego rozmawiamy z Henrykiem Kutowskim, naszym Czytelnikiem, który właśnie znalazł pracę.<!** Image 2 align=none alt="Image 190529" sub="fot. Marek Wojciekiewicz">

Przez wiele lat pracował Pan w Zakładach Celulozy i Papieru w Świeciu w warunkach szczególnie szkodliwych, czy odczuwa Pan dzisiaj z tego powodu jakieś dolegliwości?

Nie, chociaż praca w magazynie chloru to nie wszystko, mam w życiorysie jeszcze kilka podobnych okresów. Chlor stosowany był do bielenia celulozy, dziś się chyba już tej metody nie stosuje. Pracowaliśmy w maskach i w specjalnych kombinezonach, jednak to były ogromne ilości tej substancji, praca w tych warunkach do lekkich nie należała. Mimo to, kiedy pod koniec lat dziewięćdziesiątych zakład się reorganizował, znalazłem się na liście zwolnionych. Później trzeba było szukać jakiegokolwiek innego zajęcia. W ten sposób trafiłem do Wolicy, małej wsi koło Kielc, gdzie funkcjonowała fabryka produkująca kit. Tam przez kilka lat mieszałem olej, kredę i pokost, czyli znowu ciężka toksyczna chemia. Po powrocie do Świecia przez kilka lat woziłem paliwo samochodową cysterną.

Później też nie było łatwo, przez wiele lat pozostawał Pan bez stałego zajęcia. Jak Pan wtedy sobie radził?

To były rzeczywiście ciężkie lata, w pewnym momencie wylądowałem nawet w schronisku dla bezdomnych. Jednak od dwóch lat powoli się z tego wszystkiego podnoszę. Udało mi się załatwić małe mieszkanie w prywatnej kamienicy. Przez jakiś czas pracowałem jako palacz, później była długa lista najprzeróżniejszych prac dorywczych. Mile wspominam zajęcie, która polegała na koszeniu wału przeciwpowodziowego. W kilku kosiarzy szliśmy taką tyralierą, pozostawiając za sobą idealnie wykoszony wał. Ciężka praca, ale satysfakcjonująca, bo efekt był od razu widoczny. W życiu bezrobotnego na wagę złota jest każda umiejętność, którą udało mu się nabyć. Mnie najczęściej ratowało posiadanie prawa jazdy i spora grupa ludzi przyjaźnie do mnie nastawionych.<!** reklama>

„Watykan” - tak o szpitalu psychiatrycznym mówią świecianie, to też dość specyficzne miejsce, w którym teraz Pan znalazł stałe zajęcie. W jakim charakterze będzie Pan tam pracował?

Bardzo się cieszę z tej posady, mam tam być salowym. Podobnie jak kobieta pracująca ze znanego serialu, żadnej pracy się nie boję. Pracować trzeba ciężko całe życie, a w wolnej chwili jest czas na gazetę i papierosa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!