https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Z latawcem i na desce

Szymon Cieślak
Kitesurfing wygląda naprawdę widowiskowo. W tym roku na falach Dużego Jeziora w Żninie można zauważyć dziesięć, a nawet piętnaście osób uprawiających ten sport.

Kitesurfing wygląda naprawdę widowiskowo. W tym roku na falach Dużego Jeziora w Żninie można zauważyć dziesięć, a nawet piętnaście osób uprawiających ten sport.

<!** Image 2 align=right alt="Image 123832" sub="Aby nauczyć się pływać na desce z latawcem, pod okiem dobrego instruktora, pilny uczeń potrzebuje od pięciu do dziesięciu godzin szkolenia / Fot. Szymon Cieślak/Archiwum">W tej grupie trenującej na największym w mieście akwenie jest jeden żninianin. Nazywa się Mirosław Wesołowski, ale użytkownicy kite-forum znają go pod ksywką „Yanosik”. Kilka lat temu zaczął swoją przygodę. Była wtedy zima, a on nie miał nic ciekawego do zrobienia.

- Szlag mnie trafiał, że nie mogę jechać w góry. Pomyślałem więc, a może by tak wymyślić sobie żagiel, który pociągnie mnie na nartach po zamarzniętym jeziorze. Projekt zrobiłem w głowie. Rurka tu, rurka tam, jakiś uchwyt trzeba by zrobić. Chciałem wykorzystać rurki aluminiowe i jakieś płótno. Na drugi dzień pobiegłem do żeleźniaka. Rurki aluminiowe były. Po płótno wszedłem na Allegro. Było za drogie, ale kupiłem latawiec do jazdy na buggy - opisuje początki swojej przygody z kitesurfingiem Mirosław Wesołowski. - Pierwszy raz na zamarznięte jezioro z latawcem wyszedłem 26 lutego 2006 roku.

<!** reklama>Ceny sprzętu nie są bardzo drogie, ale do tanich także nie należą. Nowy latawiec kosztuje około czterech tysięcy złotych, deska to dwa tysiące, potrzebny do trzymania latawca trapez - pięćset złotych, za strój z pianki zapłacimy około czterystu złotych. Nieco mniej niż połowę tej sumy trzeba wydać na sprzęt używany.

- Na swojego pierwszego dobrego latawca odkładałem przez pół roku. Cena sprzętu do kitesurfingu stanowi często ułamek ceny dobrego motocykla, a porównywalna jest do tuningu auta, lub wyposażenia go w dobry sprzęt audio. Jednak porównania nie są tu na miejscu, bo jak wiadomo, jeden lubi grać w szachy, a inny skakać ze spadochronem - mówi „Yanosik”.

Ostatnio na żnińskim akwenie można zobaczyć kilka lub kilkanaście latawców, na których skaczą po falach mniej lub bardziej zaawansowani adepci tego sportu. Dwie osoby przygotowują się do rozpoczęcia swojej kitesurfingowej przygody. Większość z nich to zarażeni dobrymi do uprawiania tego sportu wiatrami bydgoszczanie i mieszkańcy Solca Kujawskiego. Każdy z nich musi znać się na wietrze. Szczególnie potrzebna wiedza to umiejętność „czytania” podmuchów z węzłów i kierunków (w Żninie najlepsze ponoć są wiatry zachodnie). To pomaga w sterowaniu latawcem i pozwala uniknąć trudnych do opanowania sytuacji. - Kiedy się uczyłem wiał północno - wschodni wiatr. Nie mogłem dopłynąć do brzegu, na którym czekali koledzy. Popłynąłem więc na drugi brzeg. Potem koledzy nazwali to „Trasą Yanosika” - dodaje Mirosław Wesołowski.

Aby nauczyć się pływać na desce z latawcem, pod okiem dobrego instruktora, pilny uczeń potrzebuje od pięciu do dziesięciu godzin. Sama nauka podstaw jest prosta. Schody zaczynają się dopiero w momencie, kiedy będzie chcieli nauczyć się skakać na falach. Jest to trudniejsze, ale daje o wiele większą frajdę niż samo pływanie. - Ten sport uczy cierpliwości - mówi Mirosław Wesołowski. - Czasem jest tak, że nad wodę przyjeżdża się do południa, a dobry wiatr jest dopiero pod wieczór i to tylko przez godzinę. Wtedy można poczuć satysfakcję.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski