Konflikt między prezydentem Inowrocławia a jego zastępcą pogłębia się. Wczoraj ratusz poinformował, że wiceprezydent miasta Jacek Olech samowolnie opuścił miejsce pracy.
Jak twierdzi Urząd Miasta, wczoraj rano prezydent Ryszard Brejza zamierzał spotkać się ze swoim zastępcą Jackiem Olechem, aby przedyskutować kwestie dotyczące ostatnich wypowiedzi wiceprezydenta w lokalnych mediach. Dotyczyły one zasadności przyznania w 1998 roku mieszkań lokatorom zamieszkałym wcześniej w budynkach przy ul. Królowej Jadwigi i Konopnickiej. Kilka dni temu, na wniosek prezydenta Brejzy, sprawą zajęła się prokuratura. Brejza zapewnia, że nie wysuwa oskarżeń pod niczyim adresem, ale wiceprezydent twierdzi wprost, że cała afera ma na celu wyeliminowanie go z jesiennego wyścigu do prezydenckiego fotela. Przed laty za sprawy lokalowe w mieście odpowiadał bowiem właśnie Olech.
<!** reklama left>Od pewnego czasu obaj panowie rozmawiają ze sobą głównie za pomocą oświadczeń i choć pracują w jednym budynku, nie widują się zbyt często.
- Spotkanie nie doszło do skutku, bowiem zastępca prezydenta na krótko przed wyznaczoną godziną opuścił stanowisko pracy, nie powiadamiając przełożonego w jakim to czyni celu, jedynie informując pracownika swego sekretariatu, że udaje się do lekarza - informuje rzeczniczka ratusza, Monika Dąbrowska.
Zastępca prezydenta nieobecność potwierdza, ale całą sytuację kwituje krótko.
- To jest po prostu chamstwo. Jak można zawiadamiać media o tym, że wyszedłem z pracy i robić z tego aferę, mimo że wiedziano gdzie poszedłem. Tego po prezydencie się nie spodziewałem. Zagrał poniżej wszelkich norm - mówi zdenerwowany wiceprezydent Jacek Olech. Według niego, cel wczorajszej informacji podanej przez urząd był jasny - zdyskredytować kandydata na prezydenta.
Olech, po badaniach lekarskich, poszedł na pięciodniowe zwolnienie. Zapowiada jednak, że w przyszłym tygodniu wróci do pracy. Nie ukrywa jednak, że spodziewa się najgorszego.
- Skoro z mojego wyjścia zrobiono taką aferę, to niewykluczone, że teraz prezydent pójdzie na całość i zostanę nawet dyscyplinarnie zwolniony z pracy. Ale jeśli tak się stanie, już dzisiaj zapowiadam, że od razu pójdę do sądu pracy - dodaje wiceprezydent.