- Sąd absolutnie z wersją zaproponowaną przez oskarżonego zgodzić się nie może - mówił podczas uzasadniania wyroku sędzia Wiesław Chabecki.
PRZECZYTAJ:Pilne: Będzie dożywocie za podpalenie żony!
- Działanie oskarżonego było celowe i zaplanowane - aby doprowadzić do śmieci żony w sposób wyjątkowo okrutny. Lekarz, który pierwszy był na miejscu, przed sądem zeznawał, że bał się chwycić Natalię Ch. za rękę w obawie, że zostanie mu ona w dłoni. To oddaje stopień cierpienia zadanego pokrzywdzonej.
Także policjanci, którzy byli na miejscu, po zdarzeniu musieli skorzystać z opieki psychologa, nie mogąc sobie poradzić z tym, co widzieli.
Sędzia przypomniał, że tuż po zdarzeniu oskarżony przyznał się policjantom, że to on podpalił żonę. W piwnicy nie odnaleziono także rzekomego 5-litrowego baniaka z rozpuszczalnikiem, na który Marcin Ch. się powoływał.
- Jedyny mechanizm, który można przyjąć, to ten z aktu oskarżenia - mówił sędzia Chabecki. - To Marcin ch. przyniósł butelkę, którą razem ze znajdującymi sie w niej resztkami rozcieńczalnika, zabezpieczono w piwnicy. Oskarżony w sposób świadomy oblał ciało żony i podpalił. Człowieka można pozbawic życia w różny sposób, ale ten wybrany przez oskarżonego można określić jako okrutny, a nawet bestialski.
Sąd podkreślał, że nie znalazł podczas procesu przesłanek łagodzących. Także Marcin Ch. nie okazał skruchy, nie przeprosił nawet swojej rodziny, a z opinii z aresztu wynika, że do swojego czynu podchodzi tak, jakby nie miał on żadnego znaczenia.
- Kara dożywotniego pozbawienia wolności zastąpiła w polskim prawie karę śmierci - mówił sedzia Chabecki. - Obie kary mają charakter eliminacyjny. Oskarżony nie zasługuje na pozytywne prognozy, że będzie człowiekiem, który powróci do społeczeństwa.
Pilnowany przez policjantów z konwoju Marcin Ch. podczas ogłaszania wyroku i uzasadnienia zachowywał całkowity spokój.