Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces o wyłudzenia kredytów w PKO. Oskarżona pośredniczka miała załatwiać fałszywe zaświadczenia

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Oskarżonym w procesie o wyłudzenia kredytów w bankach grozi wieloletnie więzienie
Oskarżonym w procesie o wyłudzenia kredytów w bankach grozi wieloletnie więzienie Polskapress
Bożena W. jest oskarżona, m.in. o załatwianie fałszywych zaświadczeń o dochodach dla klientów, którzy uzyskiwali kredyty w banku PKO w Bydgoszczy, ale i w Toruniu oraz Włocławku. Zeznawał świadek, który miał brać kredyty na żonę i córkę. Jeden z nich wyniósł milion złotych.

Proces trwa w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy. Proceder miał odbywać się za sprawą Bożeny W., Agnieszki G. (dawniej B.), Izabeli K. - byłej pracownicy PKO w Bydgoszczy oraz m.in. Andrzeja P., Leszka O., Łukasza M., Patryka M., Rafała D. i Remigiusza L. Wszystkie wymienione osoby zasiadają na ławie oskarżonych w postępowaniu sądowym.

To Cię może też zainteresować

Proces trwa od 2020 roku, a akt oskarżenia liczy prawie 400 stron. - W ramach prowadzonego postępowania ujawniono, że w latach 2009-2010 między innymi na terenie Bydgoszczy, Poznania, Wałbrzycha, Piły oraz Grudziądza poszczególni członkowie grupy, w ramach podziału ról, wyszukiwali osoby zwane „słupami”, przygotowywali dla nich nierzetelne i podrobione dokumenty niezbędne do zawierania umów z wybranymi instytucjami kredytowo-leasingowymi - wyjaśniają śledczy Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.

Były to głównie zaświadczenia o fikcyjnym zatrudnieniu i osiąganych dochodach oraz sfałszowane historie rachunków bankowych, a następnie przedkładali je w Banku, doprowadzając do zawierania umów kredytowo-leasingowych z podstawionymi osobami.

Łączna kwota oszacowanych strat obejmujących wyłudzone kredyty wyniosła 27 mln zł. Spośród osiemnastu oskarżonych w tym procesie, czterech wyraziło wolę tak zwanego dobrowolnego poddania się karze, w tym jedna z nich bezwzględnej karze pozbawienia wolności w wymiarze roku i 10 miesięcy. Pozostałym oskarżonym grożą kary do 10 lat pozbawienia wolności.

18 maja w bydgoskim sądzie zeznawał świadek, który również uzyskiwał kredyty - jak twierdzi - dzięki działalności Bożeny W. Jeden z nich opiewał na milion złotych. Został zaciągnięty na żonę świadka.

W akcie desperacji?

- Sam nie miałem takiej zdolności kredytowej - mówił mężczyzna, mieszkaniec Piły.

Dwa inne kredyty, jeden na 250 tys. zł, drugi na ponad 100 tys. zł zostały zaciągnięte w bankach we Włocławku i Toruniu. Świadek zeznał, że zaświadczenia o zatrudnieniu miała "załatwiać" Bożena W. - Otrzymywała 10 proc. wartości kredytu - mówił świadek.

Pieniądze zostały przeznaczone na budowę domu o powierzchni ponad 260 m, "z basenem i dużym garażem". Jedną z pożyczek zaciągnięto również na spłatę pozostałych zobowiązań i remont salonu solarium prowadzonego przez zonę świadka. Mężczyzna przyznał również (tak wynika z wcześniejszych zeznań odczytanych przez sędziego na sali rozpraw), że kontakt z Bożeną W. został polecony również jego znajomemu, Danielowi K. Kłopoty miały zacząć się, kiedy kolega został aresztowany, a do domu świadka zapukał komornik.

- Świat mi się zawalił - mówił świadek.

Mężczyzna zeznał, iż robił wtedy wszystko, by pomóc w spłacie zobowiązań sięgających 600 tys. zł. - Jeździłem po całych Niemczech, "na handel" - mówił. Przyznał również, że właśnie za Odrą spotkał osoby, które miały mu zaproponować udział w narkobiznesie. Mężczyzna miał próbować wytwarzać syntetyczne narkotyki na własną rękę. Wszystko po to, by - jak podkreślał - spłacić zobowiązania.

Świadek, który zeznawał w procesie Bożeny W., został już wcześniej skazany prawomocnym wyrokiem za wyłudzenie kredytu.

Na jednej z wcześniejszych rozpraw zeznawał 56-latek, który twierdził, że w Grudziądzu po sąsiedzku przy sklepie monopolowym prowadzonym przez jego żonę działał inny punkt handlowy, prowadzony przez Łukasza M. i jego partnerkę. Świadek w styczniu 2010 roku zwierzył się ze swoich problemów. Krótko później M. miał zaproponować pomoc.

- Powiedział, że dostanę legalnie w banku kredyt na 20 tys. zł. Tylko nie można było tego załatwić na miejscu, ale jechać do oddziału w Lipnie. No to pojechaliśmy - mówił świadek.

Mężczyzna twierdzi, że "pod koniec dnia pracy oddziału" podszedł do wcześniej wskazanego mu okienka kredytowego i dowiedział się, że potrzebny jest jeszcze podpis jego żony na jednym z dokumentów. - Robiłem wszystko, by żona się o tym nie dowiedziała - mówił. Twierdzi, że zachęcony przez M. sfałszował podpis małżonki "na kolanie" w samochodzie, a partnerka M. poszła z dokumentem do banku. Kredyt został udzielony.

- Musiałem "odpalić coś" za załatwienie kredytu - wyjaśnił 53-latek na sali rozpraw.

Kolejna rozprawa odbędzie się 22 czerwca.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera