Prawie trzy kilometry do pokonania w ciemności, głównie przez las i zarośla, w pobliżu wielgachnych, opuszczonych budynków. Co chwilę na drodze pojawia się zjawa, chociażby Frankenstein, laleczka Chucky, klaun-morderca, zakonnica z horroru. Dziwne to nie jest: tak wygląda przecież ścieżka duchów. W role upiorów wcielają się aktorzy, zazwyczaj studenci albo pełnoletni uczniowie szkół średnich. Straszą właściwie rówieśników.
Efekty specjalne
- Grupki odwiedzających liczą od dwóch do ośmiu osób - mówił nam pracownik jednej ze ścieżek duchów w Bydgoszczy. - Młodzieży niepełnoletniej towarzyszy dorosły opiekun, np. właśnie nauczyciel. Jeśli nastolatki chcą wejść bez osoby dorosłej, muszą posiadać pisemną zgodę rodziców. Im mniej gości na ścieżce, tym dla nas, straszących, lepiej, ale jednocześnie gorzej dla nich. Im bowiem mniejsza ekipa, tym mocniej się przestraszy.
Nie tylko kostiumy jak z thrillera i krzyki, syki lub charczenie oraz przebłyski plus cienie zapewniają atmosferę. Czerwona farba udająca krew, naklejki wyglądające jak otwarte rany i robale zrobione na szydełku, niby spływające po włosach dają piorunujące efekty specjalne.
Nauczycielka z technikum w Bydgoszczy opowiada z kolei: - Jestem wychowawcą IV klasy. Młodzież przeciętnie raz na dwa miesiące wychodzi do kina, ewentualnie teatru lub muzeum. Większość z nich zgłasza się na udział w wyjściu klasowym bądź szkolnym jedynie dlatego, że chcą uniknąć lekcji, a nie dlatego, że pragną obejrzeć film czy sztukę. Doszło do tego, że uczniowie wybierają seans nie sugerując się jego tytułem czy obsadą, a tym, żeby był puszczany w kinie w czasie, gdy byłyby w szkole najtrudniejsze lekcje, zwłaszcza te, gdzie nauczyciel zapowiedział sprawdzian. Tutaj kwestia unikania się kłania.
Ta sama nauczycielka zaproponowała wychowankom wyjście na ścieżkę duchów. To było w połowie września. - Postawiłam warunek: to nie może być nocny wypad, tylko wieczorny. Zgłosili się wszyscy uczniowie. Nie musiałam żadnego namawiać. Wybraliśmy godz. 18.30. Nietypowy spacer, dreszczem podszyty, trwał prawie dwie godziny. W połowie drogi zrobiło się już ciemno. Gdybym ogłosiła wyjście do kina albo muzeum, jedna połowa poszłaby, ale wcześniej mocno by marudziła. Druga połowa na początku zapewniałaby, że pójdzie. Gdy trzeba byłoby zbierać pieniądze na bilety, przynajmniej kilku uczniów próbowałoby sprzedać mi wymówkę typu choroba albo sprawy prywatne. Wszystko po to, żeby nie iść, lecz zostać w domu.
Sztuczna jaskinia
Oprócz ścieżek duchów, popularny wśród uczniów (zwłaszcza ze szkół średnich) jest paintball, czyli wojna z użyciem atrap pistoletów i żelowych kulek, wypełnionych farbą. Trafiony - pokolorowany. Miniobozy przetrwania także robią furorę wśród starszych uczniów. Są to najczęściej jednodniowe wyjazdy chociażby za miasto. Dzieciaki uczestniczą m.in. w biegu na czas, czołgają się po piachu (wersja lżejsza) lub w błocie (wersja trudniejsza). Ukrywają się w sztucznej dżungli albo jedna ekipa szuka drugiej w niby-jaskini, w której panuje półmrok. Młodsi uczniowie i przedszkolaki wyjeżdżają do stadniny koni, gospodarstwa ekologicznego lub na warsztaty lepienia w glinie, czasami na naukę budowania z klocków.
Modne stały się ponadto integracyjne wyjazdy na strzelnicę, kajaki, kręgle oraz zielone szkoły plus atrakcje na sportowo, przykładowo bieg w workach jak po ziemniakach i zabawa w parku linowym czy parku trampolin. Nie tylko bowiem w parku tradycyjnym małoletniej drużynie się podoba.
