Trochę jak żart brzmiała informacja, że olsztynianie sami mają zdecydować, na jakich siedzeniach zechcą spocząć ich własne siedzenia, gdy podróżują tramwajem.
<!** Image 5 align=none alt="Image 203726" sub="fot. Tymon Markowski">
Tymczasem nikt tu nie żartował i w Olsztynie przez okrągły miesiąc czekano, który z czterech zaproponowanych wariantów tramwajowych siedzisk wybiorą pasażerowie. A wybrali niepraktycznie.
<!** reklama>
Wygodne nie znaczy praktyczne
- Pasażerowie w Olsztynie wybrali tapicerowane miękkie siedzenia, mając na uwadze swoją wygodę - zauważa Andrzej Piotrowski, kierownik Zakładu Autobusowego MZK w Bydgoszczy. I nie jest tym zdziwiony, bo choć innym wariantem były siedziska z tworzywa, czyli bardziej praktyczne, ale kto by się martwił kłopotem przewoźnika?
Tymczasem codzienność miejskiej komunikacji - bydgoskiej czy olsztyńskiej - pokazuje krótkowzroczność takiego wygodnego myślenia. Tapicerowane siedzenia są bardziej przyjazne, ale mają zdecydowanie krótszy żywot. Na ogół, niestety, z winy samych pasażerów!
- W nowiusieńkim solarisie już po kilku dniach musieliśmy wymienić zdewastowane siedzenie - rozkłada ręce Andrzej Piotrowski. Czuje się bezradny, bo nawet monitoring, który ma większość wozów, w tłoku na nic się nie zda. I myli się ten, kto sądzi, że to przykład ekstremalny.
Jak sobie zadbasz, tak posiedzisz
- Zdarzają się nawet zasikane siedzenia, szczególnie teraz, gdy bezdomni chronią się w autobusach przed zimnem - nie kryje Adam Kowalski, kierowca linii 67. A że nie ma w tym przesady, świadczy przypadek studentki, która zwierzyła się Expressowi, jak to miała nieszczęście umościć się na takim siedzeniu... Co na to MZK?
- Nie licząc mycia i odkurzania wozów, takie naprawdę gruntowne pranie siedzeń mamy przewidziane raz do roku, ale to teoria, bo trzeba reagować na bieżąco - mówi A. Piotrowski. I zapewnia, że tak się właśnie dzieje, gdy trzeba prać oklejone gumą do żucia siedzenia, naprawiać zepsute i wymieniać zdewastowane.
- Żeby nie popaść w skrajność: codziennością jest, że torbę, która stała na zabłoconym chodniku, pasażer po wejściu do autobusu stawia obok na siedzeniu - dzieli się spostrzeżeniami kierowca linii 67, podkreślając, że w ten sposób sami się skazujemy na dyskomfort jazdy.
Pomyślmy o tym, nie czekając na referendum w sprawie siedzisk, bo na nie. jak informuje MZK, na razie się nie zanosi.