Z Dariuszem Ratajczakiem, przewodniczącym Zarządu Regionu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, rozmawiała Hanna Walenczykowska.
<!** Image 2 align=none alt="Image 168805" sub="Dr Dariusz Ratajczak">
Pielęgniarki nie akceptują treści nowej ustawy, która preferuje zawieranie umów cywilnoprawnych. Chcą umów o pracę i od kilku dni okupują sejmową galerię. Kiedyś lekarze popierali działalność związku pielęgniarek, a dziś?
To historia. Problem nie leży w formie, ale w wolności wyboru.
Czyli...
Istnieją kontrakty bardzo dobre. Ludzie są z nich zadowoleni. Myślę o uczciwych kontraktach, a nie takich, które umożliwiają obejście kodeksu pracy. W umowach cywilnoprawnych nie mówi się o czasie pracy, o urlopach, możliwościach podnoszenia kwalifikacji zawodowych. Nie ma problemu z chorobowym i odpisami na fundusz socjalny. Pracodawcom opłaca się mieć pracowników kontraktowych.
A kontraktowym?
Pozornie też się opłaca. Fizycznie pieniędzy mamy więcej, płacimy niższe składki ZUS, możemy zmniejszyć koszty o 20 procent. To doraźny zysk. Szpitalom też się opłaca. Mają zysk, ponieważ nie muszą przekazywać pieniędzy na fundusz socjalny.
<!** reklama>
Jest Pan więc za czy przeciw kontraktom?
To bardzo trudny problem. Nie można odpowiedzieć jednoznacznie. Myślę, że najpierw należałoby ustalić, ile powinni zarabiać lekarze, a ile powinny otrzymywać pielęgniarki. Pracownicy, o czym się głośno nie mówi, są przymuszani do podpisywania kontraktów. Potem stoją pod murem, ponieważ umowy te są tylko na rok. Pracodawca nie musi ich przedłużać. Wielu z nas przecież wzięło kredyty na rozpoczęcie działalności i zakup sprzętu.
Zatem, i jedno, i drugie?
Tak. Nie żyjemy już w PRL-u, kiedy dopuszczona była tylko jedna forma zatrudniania. Umowy jednak muszą być uczciwe.