Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszyscy szukają Ewelinki

Redakcja
Czternastolatki spod Aleksandrowa Kujawskiego od dwóch tygodni szuka cała Polska. Na wiejskiej drodze, kilkaset metrów od domu znaleziono jej rower i parę butów na zmianę. Dziewczynka jechała do szkoły.

Czternastolatki spod Aleksandrowa Kujawskiego od dwóch tygodni szuka cała Polska. Na wiejskiej drodze, kilkaset metrów od domu znaleziono jej rower i parę butów na zmianę. Dziewczynka jechała do szkoły.

<!** Image 2 align=none alt="Image 162841" sub="Fot. Piotr Schutta">W środę ósmego grudnia sołtys Mariola Lewandowska, koło siódmej rano wyruszyła ze Starego Rożna, zabierając po drodze do szkoły w Służewie dzieci znajomych. Droga była pokryta zmrożonym śniegiem, o szybkiej jeździe nie było więc mowy. Na wysokości opuszczonego sadu kobieta zobaczyła

czerwony składak,

który tarasował prawy pas jezdni. W śniegu leżała też reklamówka, a obok dziewczęcy adidas.

- Czyj to rower? - zaniepokoiła się Lewandowska.

- Eweliny - powiedziała jedna z dziewczynek. Dzieci dodały, że słyszały wcześniej sygnał karetki pogotowia.

- To mi się ułożyło w całość. Pomyślałam, że doszło do wypadku i że karetka zabrała Ewelinę do szpitala w Aleksandrowie, a kierowca pojechał za nimi - przeżywa dziś wszystko od nowa Maria Lewandowska. Jest sołtysem sołectwa Chrusty, a jednocześnie kucharką w Zespole Szkół nr 1 w Służewie, gdzie do drugiej klasy gimnazjum chodziła 14-letnia Ewelina Skwara.

<!** reklama>Lewandowska zadzwoniła do Wandy Skwary, matki dziewczynki. Usłyszała, że o 7.10 Ewelina wyjechała do szkoły. Kobiety umówiły się, że pojadą razem do szpitala w Aleksandrowie Kujawskim. Na drodze został syn Lewandowskiej, który rower i reklamówkę miał zabrać do domu Skwarów.

- Rower był uszkodzony, jakby uderzył w niego samochód - zauważa Lewandowska.

Zanim kobiety dotarły do Aleksandrowa, upłynęło kilkadziesiąt bezcennych minut. Potem jeszcze sprawdzały w przyszpitalnej poradni. Dziewczynki nie było. Dopiero wtedy ktoś zadzwonił na policję. Od zdarzenia minęła przeszło godzina.

<!** Image 3 align=none alt="Image 162841" sub="Dwa dni przed zaginięciem Ewelina skończyła 14 lat. Jedna z hipotez mówi o wypadku i ukryciu ciała przez kierowcę. / Fot. Jacek Smarz">Na miejsce pojechał technik kryminalistyki z komendy powiatowej, który zabezpieczył wszystkie możliwe ślady. Wyglądało to na kolizję z samochodem, ale gdzie ranna dziewczynka? Policja natychmiast zarządziła poszukiwania pierwszej kategorii. Posłano po wyszkolonego psa, ale nie podjął tropu. Do przeczesywania pól, lasów i bagien, których tu pełno, ściągnięto policjantów, strażaków, wojskowych i ochotników z okolicy. Komenda główna przysłała helikopter z kamerą termowizyjną, a Polski Czerwony Krzyż z Trójmiasta - swoich ratowników z psami. W poszukiwania zaangażowało się błyskawicznie

ponad 200 osób

w gminie i poza nią. Na przystankach autobusowych i w witrynach sklepów zawisły plakaty ze zdjęciem Eweliny.

- Cały czas mam przed oczami jej uśmiechniętą buzię. To było nasze żywe sreberko - wicedyrektorka Wioletta Piotrowska nie umie zapanować nad łamiącym się głosem. Nie jest wyjątkiem. Dziewczynka była ulubienicą nauczycieli i rówieśników. Wesoła, wysportowana, pełna energii. Mówią o niej: „Nigdy smutna, zawsze radosna”.

- Ewelinka udzielała się w naszej grupie wolontariackiej. Zawsze chętnie pomagała innym - mówi Piotrowska.

W poniedziałek, dwa dni przed zaginięciem, dziewczynka obchodziła 14. urodziny. Jak każe klasowy zwyczaj, przyniosła do szkoły torbę z cukierkami. Wszyscy składali jej życzenia. Dziś próbują odtworzyć spędzone z nią chwile: co mówiła, z czego się śmiała, o czym marzyła.

- Miała kilka propozycji, jak urządzić klasową wigilię - pamięta wychowawczyni Tatiana Przekwas. - Płaczą wszyscy, nawet chłopcy udający twardzieli, nawet dzieci, które się z nią nie przyjaźniły. I po lekcjach chodzą z rodzicami jej szukać. Nadal mamy nadzieję - dodaje nauczycielka.

<!** Image 4 align=none alt="Image 162841" sub="Z tego domu w Służewie Polu dziewczynka wyjechała w środę o 7.10. Było jeszcze ciemno. / Fot. Jacek Smarz">Specjalna ekipa dochodzeniowo-śledcza, powołana tylko do tej sprawy, ma pełne ręce roboty. Od pierwszego dnia brzęczą telefony, których numery podały media. Ktoś widział w pobliżu uszkodzony samochód, ktoś - dziewczynkę o podobnym wyglądzie, ktoś inny miał proroczy sen. Wszystko, co można sprawdzić, jest weryfikowane.

- Nie wiemy, czy to prawda, czy fantazja dzieci, które przejęły się tą sprawą, ale jedna z dziewczynek powiedziała nam coś dziwnego. Krótko przed zdarzeniem Ewelina zwierzyła się jej, że boi się wracać po szkole do domu, bo kilka razy jechał za nią

jakiś ciemny samochód

- mówią nauczycielki.

- Dzwoni do nas po kilkaset osób dziennie. Niektóre informacje dotyczą terenów poza naszym regionem - mówi sierż. Marta Kulpa, rzeczniczka aleksandrowskiej policji. Przyznaje, że niektóre zgłoszenia są mało poważne. Ale były i takie, na podstawie których decydowano się przeszukać kilka posesji.

Wanda Skwara jest zmęczona. Nie chce z nikim rozmawiać. Wstaje rano z jedną myślą - jeszcze nie jest za późno. I każdego dnia rusza w teren. Przetrząsnęła już chyba wszystkie okoliczne zakamarki. Razem z nią sąsiedzi, znajomi i obcy życzliwi ludzie. Pytają policjantów, gdzie jeszcze można szukać.

- W środę przeszukaliśmy cały teren w promieniu kilkunastu kilometrów. Do czwartku mieliśmy przeczesane 700 hektarów, łącznie z polami i poligonem, aż do krajowej „jedynki” Toruń-Inowrocław. Jasnowidz rzekomo wskazał miejsce koło figurki. Ale tam też już szukano. Zresztą tych figurek jest tu sporo - rozgląda się bezradnie dookoła Jarosław Bogusiewicz ze straży leśnej Nadleśnictwa Gniewkowo. Mówi, że warunki są trudne, bo dwukrotnie spadł śnieg, maskując ewentualne ślady. Zapytany, jaki mają pomysł, odpowiada szczerze: - Żaden. Nie mamy żadnego punktu zaczepienia. Przeszukujemy po prostu rejon po rejonie. Już drugi raz.

- Szukamy śladów i nietypowych dla tego terenu przedmiotów. Sprawdzamy punkt po punkcie. Prowadzą nas miejscowi, bo znakomicie znają teren - mówi podkomisarz Tomasz Blonkowski z Komendy Miejskiej Policji w Toruniu.

W sobotę akcję poszukiwawczą przerwano, by wznowić ją jednak w niedzielę i kontynuować w poniedziałek i wtorek. Szukano wzdłuż rzeczki Tążyny, w rejonie dróg dojazdowych do Służewa i w okolicznych wioskach. Komendant wojewódzki i wójt gminy wyznaczyli nagrody, każdy po 5 tys. zł.

Rodzina zaginionej zwróciła się o pomoc do jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego z Człuchowa. Trzeciego dnia przyjechał na miejsce, spotkał się z policjantami i przekazał swoje spostrzeżenia. Być może z tego właśnie powodu wznowiono poszukiwania.

- Według mojego odczucia dziewczynka nie żyje. Zginęła na miejscu. To był wypadek. Kierowca chciał jechać drogą przez poligon, ale tego dnia była zamknięta, więc się cofnął i wtedy doszło do potrącenia dziecka. Nie miał zamiaru uciekać, natychmiast wyskoczył z samochodu i zawołał dziewczynkę po imieniu. Zabrał ją do auta, mógł nawet nie wiedzieć, że ona nie żyje Znał ją chyba nie tylko z widzenia. To miejscowy. Razem z nim w samochodzie był ktoś jeszcze, zdaje mi się, że kobieta - opowiada Krzysztof Jackowski. Jego

przeczucia

pokrywają się częściowo z ustaleniami śledczych. Mówi, że przekazał policjantom bardzo dokładny opis kierowcy, jednoznacznie wskazujący na konkretną osobę. Powiedział też, jak z zewnątrz wygląda miejsce, gdzie zostało ukryte ciało Eweliny. Ujawnienie prawdy jest, jego zdaniem, tylko kwestią czasu.

- Nie wiemy, czy to był wypadek, czy porwanie. Ale tą drogą, codziennie o siódmej rano jeździ mnóstwo ludzi. Ktoś musiał coś zauważyć - sądzą miejscowi i na wszelki wypadek od środy nie spuszczają oka ze swoich dzieci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!