<!** Image 1 align=left alt="Image 15424" >Samochód rzęzi niemiłosiernie, gardło boli, rury pękają na prawo i lewo, a z bankomatu nie można wycisnąć ani grosza, bo skuł go mróz. A do tego gdzieś nie ma prądu, gdzieś trzeba było dać dzieciakom wolne, bo wyziębiło szkołę. Cóż, ścięło nas solidnie, wszelkie służby służą w pełnej gotowości, a z domu strach wychodzić - więc przynajmniej życie rodzinne wreszcie kwitnie. Mróz na szczęście wpłynął też na politykę, studząc emocje i u tych regionalnych, i tych ogólnopolskich graczy. A my troszkę odetchnęliśmy od parady mądrości, wygłaszanych przez kolejne gadające głowy.
Jak wiadomo, na chłód ze Wschodu zawsze można liczyć, więc wyż syberyjski, szturmujący teraz Polskę, nikogo specjalnie nie zaskoczył. Nawet drogowcy byli zaskoczeni jakby mniej niż zazwyczaj, choć, jak wiadomo, drogowcy zaskakiwani są zawsze. Już kilkaset lat temu, w jednym z pierwszych numerów pierwszej polskiej gazety opiewano to zaskoczenie, są więc na tym świecie rzeczy stabilne nadzwyczaj. Jedną z nich jest niewątpliwie zimowy zjazd ze wzniesienia przed Czarnowem, na naszej głównej wojewódzkiej magistrali Bydgoszcz - Toruń. Od lat wiadomo, że to najtrudniejszy moment trasy i od lat jasne jest, że będą tam spore problemy. Wczoraj kierowcy ześlizgiwali się z góry w tempie 20 kilometrów na godzinę, odmawiając pacierze i ciesząc się, że tym razem nie zablokował trasy żaden TIR. A może by tak kiedyś drogowcy wzięli sobie za punkt honoru załatwienie sprawy Czarnowa? I zafundowaliby nam, kierowcom, zaskoczenie roku?
W każdym razie w ten weekend nie objawił nam się żaden nowy rewelacyjny kandydat na wojewodę, a ciepłe słowa, którymi obrzucano polityczną konkurencję, też nie były tak soczyste jak zazwyczaj. Cóż, jeśli spojrzy się na chłód z tej perspektywy, to można żałować, że za parę dni zrobi się cieplej.