W czwartek gdański sąd miał zdecydować o losie kobiety i mężczyzny oskarżanych o doprowadzenie do śmierci 3-letniego chłopca. Rozprawa się jednak nie odbyła, kolejny termin wyznaczono na 15 lutego.
- Nie stawił się obrońca oskarżonej, bez usprawiedliwienia - mówi sędzia Rafał Terlecki, rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. - Zwrócono się do pomorskiej izby adwokackiej w sprawie tej nieobecności. Sprawa nie mogła być procedowana pod nieobecność obrońcy.
Postępowanie trafiło do Gdańska w ramach apelacji wniesionych zarówno przez bydgoską prokuraturę, jak i pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego.
Przypomnijmy, że wyrok w pierwszej instancji zapadł w 2021 roku. Decyzją Sądu Okręgowego w Bydgoszczy zarówno Katarzyna F., matka 3-letniego Jakuba, który zmarł w 2019 roku z powodu obrzęku mózgu, jak i jej poznany przez internet znajomy, Daniel B. zostali uniewinni od zarzutu doprowadzenia do śmierci dziecka.
Sędzia Jarosław Całbecki w uzasadnieniu wyroku przed trzema maty zwrócił uwagę na opinię biegłych z Uniwersytetu Medycznego w Gdańsku, która okazała się kluczowa dla rozstrzygnięcia. Była to kolejna ekspertyza w sprawie, druga w kolejności po opinii biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej w Bydgoszczy. Gdańscy biegli operując, między innymi na próbkach pobranych z jelit zmarłego 3-latka stwierdzili, że dziecko cierpiało na nieleczoną cukrzycę oraz, że wystąpił u niego stan zapalny skutkujący odwodnieniem.
- Biegli nie dopatrzyli się związku między podaniem dziecku leku nasennego, a obrzękiem mózgu dziecka. Nie ma dowodów na to, by to podanie leku diazepan było przyczyną zgonu - podkreślał sędzia Całbecki uzasadniając wyrok.
- Z opinii biegłych z gdańskiego uniwersytetu medycznego tak naprawdę nie wiemy, ile tabletek relanium podano dziecku. Jest mowa o tym, że podano mu trzykrotnie zawyżoną ilość leku - mówiła prokurator. - Wobec rozbieżności w opiniach biegłych, wnosimy o wystąpienie po kolejną opinię.
Tragiczne wydarzenia, które były przedmiotem procesu, rozegrały się 28 sierpnia 2019 roku. Tego dnia 37-letni Daniel B. spotkał się w swoim mieszkaniu z 29-letnią (obecnie) Katarzyną F. Kobiecie towarzyszył liczący 3-lata syn Jakub. Kuba był niespokojny, więc przenieśli się do jednego z hoteli. Dziecku podano lek nasenny na bazie diazepin. Zapadło w śpiączkę. Lekarzom nie udało się uratować jego życia.
Biegli mieli rozbieżne opinie
Wątpliwości sądu w trakcie procesu dotyczyły, m.in. liczby tabletek, która mogła wywołać u dziecka zapaść i śmierć. Już w trakcie procesu sąd zaznaczył, że kwalifikacja czynu, o który zostali oskarżeni Katarzyna F. i Daniel B., może zostać zmieniona. Stwierdził, brak dowodów na to, by oskarżeni działali z zamysłem pozbawienia dziecka życia.
Kwestia ewentualnych zaniedbań i braku leczenia malca przez matkę nie była rozpatrywana, ani oceniana przed sąd. A te okoliczności w ogóle nie znalazły się w oskarżeniu prokuratury skierowanym do SO w Bydgoszczy.
- Sąd jest związany aktem oskarżenia - wyjaśnił sędzia Jarosław Całbecki.
Nie było jednak żadnych wątpliwości, iż dziecko 28 sierpnia 2019 trafiło do szpitala w stanie krytycznym.
- W trakcie mojego dyżuru wykonywane były badania podstawowe przede wszystkim w kierunku infekcji. Natomiast potem były kontynuowane badania – zeznawała jedna z lekarek szpitala Biziela w Bydgoszczy na początku procesu. - Podejmowane były działania zmierzające do przywrócenia akcji serca. To udało się po północy. To nie był stan agonalny, ale śmierci klinicznej.
Lekarz anestezjolog i specjalista medycyny paliatywnej z Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy, gdzie chłopiec został przewieziony, stwierdził przed sądem, że trzeba podać "naprawdę dużą ilość leku, by wywołać efekt taki, jaki wynikał z wywiadu w sprawie stanu tego dziecka".
