Mam na myśli to, że podczas debaty nad podwyżką zarobków prezydenta Bydgoszczy potrafił się wznieść ponad polityczne zacietrzewienie i zaproponować stawkę najwyższą spośród wszystkich zgłoszonych. Radny Dzakanowski tłumaczył to później szacunkiem dla urzędu i pracy, jaką musi wykonywać prezydent dużego miasta - bez względu na to, jak się nazywa i jakie barwy reprezentuje. Co prawda mimo starań Bogdana Dzakanowskiego prezydent Bydgoszczy będzie zarabiał ciut mniej niż prezydent blisko pięciokrotnie mniejszego Inowrocławia, ale i tak będzie to teraz godna sumka, powyżej 20 tysięcy złotych miesięcznie.
Dobrze by jednak było, gdyby gesty świadczące o szacunku dla politycznego rywala częściej dochodziły do głosu. Jeśli nie z powodu szacunku dla urzędu, to przynajmniej z szacunku dla siebie. Przecież w przypadku samorządów lokalnych rzeczywiście mamy do czynienia z sąsiadami, z którymi naprawdę jedziemy na jednym wózku. Warto o tym pamiętać, gdy następnym razem przyjdzie nam ochota rozpuścić język na mównicy czy forum w mediach społecznościowych.
