Wtorkowe ulewy sparaliżowały pół miasta. - Każdy większy deszcz i jesteśmy podtapiani – mówią mieszkańcy Fordonu i Wyżyn. Zawsze tak było, jest i... będzie!
Wtorek późne popołudnie. Pierwsza duża kropla deszczu to dobry znak. Za chwilę spadną kolejne. Spada cała kurtyna wody. Na Glinkach zaczyna się wielkie święto.Gdy wody na ulicy jest tyle, że sięga do ud nastoletnim chłopcom, to znak, że można już wyjść na dwór. Bo wiadomo, że żadne auto nie przejedzie tamtędy bez szwanku – musi zgubić tablicę rejestracyjną!
- Piętnaście złotych – mówi rezolutny chłopak, podając młodemu mężczyźnie rejestrację, która przed chwilą odpadła od jego auta. Wyłowił ją właśnie z powstałego w kilka sekund bajora. „Klient” bez wahania sięga po portfel. Dobrze wie, że za nową tablicę zapłaciłby dużo więcej. Kolega małego biznesmena w krótkich spodenkach, stojąc po kolana w wodzie, trzyma kilka kolejnych blach.
<!** Image 7 alt="Image 173302" >
- Na Glinkach to norma, każdy większy deszcz i nie można przejść przez ulicę - mówią mieszkańcy. Zresztą, nie tylko tam.
Pompy w szpitalu<!** reklama>
W trakcie i po oberwaniu chmury strażacy przyjęli ponad 40 zgłoszeń. Najwięcej napłynęło, nomen omen, z ulic: Białogardzkiej, Glinki, Bełzy, Modrakowej i Szpitalnej. Podtopione były piwnice, garaże, klatki schodowe.
<!** Image 8 alt="Image 173302" sub="Fot. Dariusz Bloch">
- Pracownicy już w nocy uruchomili pompy i dzięki ogromnej pomocy strażaków udało się zabezpieczyć obiekt - mówi dr n. Krzysztof Motyl, zastępca dyrektora ds. medycznych Szpitala Miejskiego przy ul. Szpitalnej. Lecznica - oprócz pomp - ma także zabezpieczenia w postaci progów w najniżej położonych pomieszczeniach.
Więcej niż deszcz
Mieszkańcy ulic, m.in., Podgórnej i Toruńskiej, po pomoc zwracali się także do „Expressu”. - Po każdym większym deszczu mieszkańcy ul. Toruńskiej zmagają się z wielką wodą - pisze pani Kamila. - Zapchane rynny, woda ściekająca po ścianach kamienicy, która zalewa mieszkania. Chodnik i ulica przy posesji nr 86 są całkowicie zalane. Do kratek ściekowych spływa wraz z wodą piasek z podwórza, który zapycha i uniemożliwia odpływ deszczówce. Mieszkańcy są uziemieni na swojej posesji. Mieszkańcy sami oczyszczają rynny, wysypują na wjazd żwir i gryz, aby zasypać powstałe dziury po każdym większym deszczu - relacjonuje nasza Czytelniczka. Nie ominęło Fordonu, gdzie pod wodą znalazł się - tradycyjnie - wiadukt przy ul. Kaliskiego
Wniosek z maili jest jeden: miasto z wodą nie daje sobie rady. Dlaczego? - Przy budowie ulic i ich okolic brane pod uwagę są normalne warunki atmosferyczne, a nie anomalie pogodowe jak to było w przypadku wtorkowej ulewy – mówią miejskie służby. Jak można zapobiec takim sytuacjom na przyszłość? - Nie można - słyszymy.
Studzienki w mieście są projektowane w oparciu o średnią roczną wysokość opadów. W przypadku Bydgoszczy jest to od 2 do 5 litrów na metr kwadratowy. Przedwczoraj w Fordonie spadło 10-15 litrów, na Glinkach 30-40 litrów w ciągu godziny. Studzienki nie dały rady wody odprowadzić, nie miała ona też gdzie wsiąkać - to problem obszarów zurbanizowanych.
Zobacz galerię: Woda większa od studzienek